środa, 26 listopada 2014

Od Dantego CD Thalii

      Szedłem wieczorem leśną ścieżką. Spojrzałem w niebo, w miejsce, w którym znajdował się księżyc. Mimo, że już wiele razy widziałem księżyc w pełni, po raz pierwszy miał tak intensywny, pomarańczowy kolor. Otoczony był poświatą o tej samej barwie.
      Usiadłem na kamieniu przy wodospadzie i w zamyśleniu obserwowałem to zjawisko. Nagle z wody poniżej mojego obserwatorium wynurzyła się Thalia, i już po chwili siedzieliśmy na przeciw siebie patrząc sobie w oczy. Przez moment świat zawirował i od razu znaleźliśmy się w innym miejscu, ale też przy wodospadzie.
      Odczułem dziwne mrowienie na całym ciele i nagły bóg skroni. Zamknąłem oczy i zgiąłem się w pół nachylając się nad kałużą, a gdy je otworzyłem, zobaczyłem swoje odbicie w wodzie i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Zamiast dostrzec tam mój biały pysk, zobaczyłem ludzką twarz bladego mężczyzny, o włosach jasnych i oczach błękitnych jak moje. Spojrzałem na swoje łapy, domyślając się, że tez będą ludzkie  i w tym się nie myliłem. Z zewnątrz wyglądałem jak człowiek, ale nadal to byłem ja...
      Całe szczęście, miałem na sobie jakieś ciuchy; luźną, białą koszulę, wygodne spodnie i buty, po za tym na ramiona miałem niechlujnie narzucony jasnobrązowy płaszcz, sięgający mi do kolan. Na głowie miałem brązową fedorę.
      Obok mnie, siedziała Thalia, która również była człowiekiem. Miała rumianą cerę, długie fioletowe włosy i mądre, niebieskie oczy, którymi bacznie obserwowała swoje ręce i ubrania.
      Ubrana była w skórzane botki za kolana i błękitną sukienkę, sięgającą do cholewek. Jedynymi ozdobami jakie miała, był jej amulet i zapinka do włosów w kształcie lilii otoczonej pawimi piórami, których motyw widniał także na jej kreacji.
< Thalio, pospacerujemy trochę. Max. 2,5 godziny, a potem dasz mi do dokończenia >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz