środa, 15 stycznia 2014

Od Sombry


   Zostałam sama. Bez rodziców... bez brata... bez watahy... Tego dnia nie byłam pozytywnie nastawiona do świata, jednak starałam się mieć uśmiech na pysku. Wędrowałam od lasu do lasu, szukając swojego miejsca na świecie. Nie znalazłam go.
  Lecz pewnego dnia zobaczyłam przed sobą piękne jezioro, a za nim góry. Postanowiłam tam pobiec. Zbliżałam się do tej pięknej wody, czułam wiatr w futrze i byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Kiedy byłam na plaży, nawet nie wyhamowałam i wbiegłam prosto do zimnej i czystej wody. Aż szczeknęłam z zachwytu.      Pływałam prawie kilka godzin gdy usłyszałam warczenie. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Zobaczyłam przed sobą małą watahę zbliżającą się do wody. Podpłynęłam do nich, po czym wyszłam z wody.
  - Słucham was! - krzyknęłam
  - Czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś na naszym terenie? - fuknął jeden z nich, najprawdopodobniej alfa. Pozostali członkowie watahy, zaczęli mnie otaczać
  - Mam zamiar sprawić by była moja... - odpowiedziałam ostrożnie. Jednak nie dane mi było dokończyć zdanie. Wataha zaatakowała mnie.
  Byłam zszokowana, dlatego pierwszym moim odruchem była ucieczka. Przebiegłam sporą odległość i już się zmęczyłam
  Po pewnym czasie postanowiłam stanąć do walki. Wilk alfa siedział w oddali i machał melancholijnie ogonem, podczas gdy jego czteroosobowa wataha atakowała mnie. Wywołałam samozapłon i zabiłam pierwszych dwóch wojowników, trzeciego odtrąciłam barkiem. Padł nieprzytomny na ziemię. Z czwartym walczyłam zażarcie, ponieważ on też umiał wywołać zapłon. Po chwili padł martwy w kałuży krwi...
  Podeszłam powoli do samca alfa, warcząc. On zjeżył sierść. Rzuciłam się na niego bez ostrzeżenia, a on wykonał zgrabny unik. Opanowałam się i przyjrzałam jego postawie.
   Był silnej postury z wielkimi mięśniami, jednak widać było, że ciężko chodzi. Postanowiłam uderzyć w ten punkt. Podcięłam mu nogi biodrem i zadrapałam. Kiedy miałam zadać morderczy cios, poczułam zniewalający ból w okolicach ogona.
  Obejrzałam się i zobaczyłam jednego z popleczników samca alfa, trzymającego mój ogon w zębach. Ostatkiem sił oderwał go od reszty mojego ciała i padł martwy. Bolało niemiłosiernie.
Podeszłam powoli do wciąż leżącego samca alfa i zagłębiłam zęby w jego szyi.
   Nie czekając dłużej, wróciłam do jeziora, obmyłam się i poszłam w góry. Gdy przechadzałam się po lesie pomyślałam, że teraz to wszystko należy do mnie. Postanowiłam przyjąć do swojej nowej watahy każdego przyjaznego wilka i założyć nową rodzinę. Od tej pory czekam na nowych członków i lepszy los...

(Wiem, że nie wolno zabijać innych wilków, ale ta wataha w rzeczywistości nie istniała, wymyśliłam ją)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz