Gdy się obudziłam, obok mnie nie było już obok mnie mojej matki. Nigdzie nie było Jaskini Losu, nigdzie tafli wody. Słyszałam tylko szybkie bicie swojego serca i mój ciężki oddech.
Kiedy na nowo wyostrzył mi się wzrok, zobaczyłam postać białego wilka o intensywnie błękitnych oczach. Spróbowałam wstać. Nie udało się. Nie miałam czucia w łapach, czułam chłód.
- Czy ja... Umarłam? - zapytałam basiora.
- Wciąż żyjesz.
- Co ja tu robię i kim ty jesteś?
- Jesteś w sali tronowej bogów. Ja jestem tym, który włada wszystkim co sobie przeciwne. Moje imię to Opues.
Spojrzałam pod siebie. Znajdowałam się w centrum tej samej gwiazdy, która narysowała moja matka. Jej blask rozchodził się po całej kryształowej posadzce. Rozejrzałam się wokoło. Rozpoznałam jeszcze pięciu bogów. Ich trony zbudowane były z kamieni szlachetnych. Noche - z heliodoru, Tago - z akwamarynu, Morto - z turmalinu schorl, Mall - z biksbitu, Bosque - ze szmaragdu. Był też jeden pusty, z szafiru, który musiał należeć do Opues'a. Wokół nich byli też inni bogowie... ale najwyraźniej nasza wataha o nich nie wiedziała.
Wznowiłam próbę powstania. Udało mi się. Podeszłam przed oblicze bogów (na środek) i skłoniłam im się.
- Powstań - rzekł Tago. Wykonałam polecenie i zwróciłam się w stronę Opues'a.
- Dlaczego tutaj jestem? - zapytałam.
- Kilka miesięcy temu, zawiadomiliśmy Alfy waszej watahy, iż spodziewacie się wojny - po tych słowach po prostu mnie zamurowało. - Uzgodniliśmy wspólnie, żeby jedno z nich stawiło się przed nami... Podobnież wasza wyrocznia wypowiedziała przepowiednię.
- Jaką przepowiednię? Kto? Kiedy?
- Jakiś czas temu, wadera o imieniu Sunset w towarzystwie Shayninga.
- Przepraszam, ale nikogo takiego nie ma.
- Dopiero była i już jej nie ma!
- Jak ona brzmi? Ta przepowiednia?
- ,, Podjąć musi wilków siedmioro wyzwanie, - zaczął bóg -
Inaczej świat pastwą morderstw i krwi się stanie,
Przysięga duszą wilczą dochowana będzie,
A wróg w zbrojnym rynsztunku u wrót watahy siędzie. ''
Byłam zdziwiona. Nigdy nie słyszałam o takiej waderze... a może? Nie wiem. Nie miałam też pojęcia w jakim celu została wysłana tu moja matka.
- I co w związku z tym?
- Planowaliśmy przydzielić Katrinie zadanie - powiedział Bosque. - Zadanie mające na celu wybrać siedem wilków. Ale skoro jej tu nie ma, ten obowiązek spada na ciebie.
- Ale ja nie jestem moją matką. Nie wiem i nie znam wszystkich wilków w watasze... Z kąt będę miała pewność, że wybieram dobrze?
- Będziesz wiedziała - zapewnił mnie Noche. Sala tronowa bogów rozmyła się, a ja znów byłam przy Jaskini Losu. Przy tafli jeziora stała moja matka jedną łapą na lodzie. Miała łzy w oczach. Czym prędzej do mnie podbiegła i przytuliła.
- Rene! Dla czego to zrobiłaś?
- Nie wiedziałam co zamierzasz. Wataha potrzebuje Alfy, a ty nią jesteś.
- Co mówili bogowie?
Odsunęłam się od niej, spojrzałam jej w oczy i powiedziałam:
- Mam zadanie do wykonania.
<Wybieram: Siebie, Emmę, Shayninga, Lizz'iego, Lebelle, Thalię i Dantego. Proszę te sześć pozostałych wilków o dokończenie tego opowiadania>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz