czwartek, 31 lipca 2014

Nieobecność.

Ja, Afla Kimm, zgłaszam nieobecność od dnia dzisiejszego, do dnia - 10 sierpnia. Powód - jadę na obóz do Wałcza na 10 dni. Będę tęsknić. Paaa.
~Alfa Kimm
Całusy
i
Buziaczki :*

środa, 30 lipca 2014

Od Kimike C.D.

   Mój wzrok powędrował w stronę lasu. Wbiegłam do niego, zostawiając za sobą wiadomość od matki. Jej śpiew powiedział mi tyle, ile tysiąc słów czczego wyjaśniania. Miałam walczyć dalej, z oprawcami mojej rodziny i mojego dzieciństwa. Ci, którzy zamordowali moją matkę i ojca, a także wymęczyli chemikaliami mojego brata na śmierć, musieli zapłacić za swoje zbrodnie.
   Moje futro rozwiewał chłodny nadmorski wiatr, powoli zmieniający się w stojące leśne powietrze. Gęsto stojące drzewa utrudniały mi bieg, ale jakoś dawałam sobie radę. Miałam jeden jasny cel - dostać się do watahy. Co będzie potem, jeszcze zadecyduję.
   Nagle zatrzymałam się jak wryta. Co ja tak właściwie chcę zrobić? Jestem tylko małą, słabą wilczycą. Jestem słodziutka, ale nic poza tym. Może nie powinnam szukać zemsty, a oświecenia? Mądrości, która przepełni moje życie sensem, a nie ślepą pogonią za zemstą, której pewnie i tak nie uda mi się dokonać. Nie mogę zapomnieć o tym, co się stało z moim dzieciństwem, ale trzeba żyć dalej. Show must go on.
   Ruszyłam truchtem, napawając się wonią leśnych kwiatów. Wspięłam się nawet po drzewie i zerwałam jabłko. Chrupiąc, szłam przez las, usiłując przedrzeć się wzrokiem przez chaszcze. Byłam oazą spokoju. Pogodziłam się z losem.
   Po jakimś czasie dostrzegłam polanę. Siedziała na niej Katrina, czerwona i wściekła. Wyglądała, jakby nad czymś myślała. Wzruszyłam ramionami, ale czułam się lepiej, bo wiedziałam, że wataha jest blisko. Tanecznym krokiem szłam dalej. Skończyłam jabłko, zerwałam z krzaka parę jeżyn i delektując się ich smakiem doszłam do jaskini. Nie było w niej nikogo, więc postanowiłam poczekać. Usiadłam na skraju jaskini i łapałam jak najwięcej promieni słońca. Rozglądnęłam się po lesie. Widziałam ptaki kręcące się nad gałęziami. Widziałam liście szeleszczące pod czujnym okiem wiatru. Świat jest piękny. Są jednak głupcy, którzy tego nie widzą. Ich dewizą jest ,,Żyj chwilą!". Idioci.
   Nikogo nie widziałam, więc zamknęłam oczy o zapadłam się pod ziemię. Łączyłam się ze skałami, z ziemią, z lawą. Gdy byłam już w jądrze Ziemi, otworzyłam oczy, czując przyjemne ciepło muskające moje ciało. Moje różowe futro skąpane było w czerwonej poświecie. Cały czerwono-żółty płyn był niczym kąpiel z bąbelkami. Zaśmiałam się i wzleciałam z nową siłą do góry i wyrżnęłam łbem o sufit. Otrząsnęłam się, zamknęłam oczy i wzniosłam się. Po chwili siedziałam na swoim miejscu, na zimnie powierzchni. Nadal nikogo ze mną nie było, więc położyłam się i zasnęłam. Miałam nadzieję, że jak ktoś przyjdzie, to mnie obudzi. Taka była moja ostatnia myśl.
<Ktoś? Proszę, niech ktoś mnie obudzi...>

wtorek, 29 lipca 2014

Od Katriny CD Arachnee

      Wieczorem, wraz z Thalią przechadzałyśmy się wzdłuż rzeki. Nie działo się nic nadzwyczajnego. Śmiałyśmy się, gadałyśmy... Robiłyśmy to, czego na ogół nie mogłam robić ze swoją siostrą - Lili.
      Miałyśmy wiele wspólnego. Czasami miałam wrażenie, że jest ona dla mnie jak druga siostra.
      Podczas naszej pogawędki, zauważyłam podejrzany cień w wodzie. Myślałyśmy, że to ryba, ale jaka płynęła by pod prąd? Wsadziłam łapę do wody i wytworzyłam nie wielką warstwę lodu na powierzchni ( była niewiarygodnie cienka, więc nawet jeśli stanął by na niej szczeniak, załamał by się ).
      Moje dzieło przełamała czarna wadera z błękitnymi znamionami.
- Cześć, kim jesteś? - zapytała Thalia. Wadera jednak skuliła się i nie wydusiła z siebie ani słowa.
- Nie masz ochoty rozmawiać? Coś ci się stało? Dobrze się czujesz? - byłam nieco zdumiona brakiem odpowiedzi. Wilczyca wyszła z wody i napisała coś na ziemi pazurem. ,, Witajcie. Nie pamiętam jak się nazywam, ani kim jestem. Nie mogę mówić, a przynajmniej tak sądzę. ''
- Kto ci to zrobił?
,, Nytra ''. To słowo zmroziło mi nieco krew w żyłach dlatego, ze moim żywiołem jest lód, lecz Thalia nie poruszała się, więc ja i nie znajoma nią potrząsnęłyśmy. Po chwili wróciła do nas.
- Proszę, spróbuj - nalegałam. Otworzyła pysk, a z niego wydobyły się przepiękne dźwięki :
- Jak mi na imię nie wiem sama,
 lecz wy możecie mi dać!
Okrutna klątwa na mnie spoczywa,
śpiewać wam będę i grać!
- Piękne... - ja i moja towarzyszka byłyśmy oszołomione.
- Zachwycać nie powinnyście się mną,
chcę byście dały mi dom!
      Po mojej głowie chodziła pierwsza muzykalna odpowiedź. Spojrzałam na Thalię, a ona na mnie.
- Arachnee - powiedziałyśmy chórem.
- Co powiesz na swoje nowe imię?
- Piękne jest jak muzyka wiatru,
potęga w nim drzemie,
tak! Wy jesteście moją rodziną,
ja swe serce powierzam wam...
- Dobra, aż tak nie musisz się nam oddawać.
- Dzięki wam dobre dusze,
zróbcie co wam konieczne jest!
      Zaprowadziłyśmy ją do reszty watahy, a ona zaszczyciła nas piękną muzyką. Ja i Kimm, nadaliśmy jej stanowisko prawej ręki Alf, zarówno jak i Shayning'owi.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Wróciłam!

Tak właśnie! Wróciłam z obozu jeździeckiego! Wataha znowu w ruchu ;3 Możecie teraz pisać z powrotem opowiadania do Shaya!
Pozdrawiam,
~Shay

poniedziałek, 21 lipca 2014

Od Caroline

      W nie wielkiej ciemnej jaskini, na świat przyszła waderka z włosami czerwonymi jak ogień i sercem wojowniczki. Jej rodzeństwo nie miało tego w sobie. Energia jaka ją przepełniała, była nieokiełznana. 
     Jej rodzice dnia pięknego jak kwiat, wsadzili ją w koszyk i puścili z prądem rzeki. Więcej już jej nie zobaczyli, a ona nie zobaczyła ich. Na szczenię po drodze czyhało wiele niebezpieczeństw. Cudem przetrwała. Po pewnym czasie koszyk dopłynął do brzegu. Wtedy w tym właśnie miejscu spacerowały wadery z watahy zapewne magii. 
      Ich wzrok przykuł jej środek transportu. Jedna z nich pochyliła się nad nim i otworzyła. Ku ich zdziwieniu było tam szczenię.
- Kerver, jak myślisz możemy ją zatrzymać?
- Ja nie wiem. Zapewne tak. Jakie nadasz jej imię?
- Caroline - odpowiedziała jej opiekuńczym, matczynym głosem.
        Waderka po pewnym czasie przeobraziła się w pełną wdzięku nastoletnią waderę. Była taka jak inne, ale wciąż nie brakowało jej energii z jaką się urodziła.
       Kiedy niebo pokryły czarne burzowe chmury, zza wzgórza wyłoniły się legiony wrogiej watahy. Lazure ( wybawicielka ) wiedziała co się dzieje. Nadciągała wojna. Zerwała ze swojej szyi wisiorek i powiedziała:
- Caroline, proszę trzymaj go zawsze przy sercu i nigdy o mnie nie zapomnij.
- Dlaczego... Co się dzieje?...
- Wojna. Teraz ukryj się  gdzieś gdzie nigdy nikt cię nie znajdzie i bądź tam przez miesiąc. Upoluj dwa jelenie które będą twoim pożywieniem na ten okres. 
- Ale...
- Zrób to TERAZ.
        Skinęła głową i uczyniła to co jej nakazane. 
        Miesiąc później znalazła martwe ciało Lazure. Swojej przybranej matki. Po tym wszystko się zmieniło. Rządza krwi była nieposkromiona. 
        Po miesiącu wytropiła tą watahę. Musiała się zemścić. Nocą zakradła się do jaskini samca alfa ze sztyletem w pysku. Podcięła mu najpierw gardło, a następnie wbiła go w serce. Uciekając z miejsca zdarzenia, poczuła, że zabijając nic nie wskóra. Zostanie przez to zabójcą, a tego Lazure by jej nie życzyła. Zakopała więc narzędzie i porzuciła to.
        Zamieszkała w lesie. Uczyła się opanowywać swoje moce samodzielnie. W ten sposób stała się już dorosła. Pewnego dnia, spotkała dwa wilki. Czarno-białą waderę i biało-szarego basiora.
- Witaj. Jestem Katrina, a to mój przyjaciel Kimm. Jesteśmy parą alfa watahy srebrzystego nieba.
- Na imię mi Caroline. Czy są tam miejsca wolne dla kogoś takiego jak ja?
- Nie martw się, przyjmujemy każdego w potrzebie.
- W takim razie dołączę. Od ponad roku nie mam rodziny.
- Chodź za mną, a pokażemy ci nową.
       Po tych słowach wiedziała, że może im ufać. Przedstawili ją każdemu z osobna, ale według niej z jedną nawiązała najlepszy kontakt.
       Jestem Caroline. Od dzisiaj należę do watahy srebrzystego nieba.
(Wiem i przepraszam, że bez sensu, ale taką miałam wenę)

piątek, 18 lipca 2014

Kimike Nieobecna!

Kimike jest nieobecna, więc nie może pisać opowiadań za siebie ani dokańczać innych. Proszę abyście nie pisali opowiadań dla niej!

czwartek, 17 lipca 2014

Od Tajfuna

Gapiłem się w pustą przestrzeń przede mną. Nie mogłem uczyć się latać bo Lio się zabił a Linda odeszła, nie mogę polować bo nie mam gdzie. Zostało mi jedynie siedzieć. Po 15 minutach nie wytrzymałem (mój rekord w siedzeniu w nudzie :3) i wyszedłem. Blask słońca oślepił mnie. Postanowiłem sam nauczyć się latać. Wszedłem na jedną z wysokich głazów. Odsunąłem się o kilka kroków i wyskoczyłem w powietrze. Trochę mi było trudno utrzymać się na jednej linii ale jakoś wyszło. Ja latam!
Zawyłem ze szczęścia. Leciałem tak ponad naszymi terenami, aż w końcu uświadomiłem sobie że już na nich nie jestem. Nagle usłyszałem przenikliwym ryk.Mimo że wystraszony poleciałem w stronę dźwięku. Nagle uświadomiłem sobie że nie umiem lądować.
 - Łapy, plecy, łapy, plecy - histerycznie przewracałem się na każdą możliwą stronę, aż w końcu wylądowałem na zadzie. Na szczęście nikt mnie nie usłyszał. Przycupnąłem cicho pod krzaczkiem co było dość nie możliwe. Gdy zobaczyłem źródło dźwięku pisnąłem.
Przede mną obok średniej jaskini leżała smoczyca ochraniająca trójkę małych smoczątek. Gdy odwróciłem głowę napotkałem wzrokiem dziwnego wilka:
Był cały czarny tylko pazury i symbol na głowie jaśniały zielenią.

Poruszyłem się niespokojnie. Niestety smok i wilk chociaż skupieni byli na sobie i jeden z nich wywołał tą falę dźwięków mieli dość dobry słuch. Odwrócili gwałtownie wzrok. Basiora zmarszczył brwi.
Nie miałem wyboru. Z krzykiem rzuciłem się na najbliższego osobnika, w tym przypadku basiora. Zszokowany nagłym wyskokiem nie zdążył odparować ciosu. Musnąłem go mocno w policzek, co odepchnęło go w bok.
 - Stój! - warknął basior.
O dziwo podziałało. Zatrzymałem się.
 - Kim jesteś? - warknął po raz drugi basior.
 - Jak ty mi powiesz kim jesteś, kim to jest, i co wy robicie?!/
Wilk uśmiechnął się gorzko.
 - Jestem Murtagh a to jest Magma. Jest moją smoczycą, a co tu robimy? Otóż jakbyś zauważył Magma ma tu trzy słodziachne smoczątka których nie chce oddać. A skoro już tu jesteś to je z tond zabierzesz?!
- Ale przecież to ich matka! - burknąłem. - Są jeszcze za mał ... - nie dokończyłem zdania gdy runął na nas deszcz.
- Chodź przenocujesz u nas. - mruknął Murtahg. - Powiem ci coś.
Gdy ustadowiłem się wygodnie  na ziemi, Murtahg zaczął opowiadać. Tym czasem ja patrzyłem sie na Magmę i małe.
Magma wyglądała tak:
Jedno smoczątko tak: 
Drugie tak:
A ostatnie tak:
Dowiedziałem się że, Murtagh był kiedyś Samcem Alfą nieśmiertelnej watahy, w starożytności. Bogowie wypędzili go z watahy za zabójstwo. Opętany był w tedy przez demona, ale to się nie liczyło.
Okazało się że Magma ma jeszcze trzy nie wyklute jajka.
<CDN albo Ktoś?>






środa, 16 lipca 2014

Od Thalii CD

Nade mną stała matka. Tak, była martwa to fakt, ale jej duch.
 - M-Mamo...? - pisnęłam. - Jak ..?
Ale wadera uciszyła mnie ruchem łapy.
 - Wszystko w swoim czasie ... - powiedziała - Przyszłam cię ostrzec. Świat Tatchitów się zmienia ... Galbatorix się odradza ... Radzę ci abyś ruszyła w drogę ...  - po czym znikła.
Jeszcze przez chwile wgapiałam się w miejsce gdzie przed chwilą stała, po czym wstałam. Pobiegłam w stronę lasu.
 "Oby tylko nikt mnie nie zauważył .." - mruknęłam w myślach ale jednocześnie wpadłam na Dantego.
 - Eee dzień dobry - uśmiechnęłam się sztucznie.
 - Thalia? Dokąd się wybierasz?
<Dante?>


wtorek, 15 lipca 2014

Nowy basior!


Oto nowy członek watahy - Cyndy! Serdecznie witamy!

poniedziałek, 14 lipca 2014

Uwaga ...

Wyjezdzam na oboz jezdziecki wiec nie bedzie mnie tak z tydzien ...Taaaak wiec.. Wataha zostanie zawieszona chyba ze Katrina sie nia zaopiekuje :)                                                           ~Shay ...

Od Arachnee

- I co mi teraz powiesz , skarbie? - zadrwiła Nytra.
 - Nie zrobisz tego! - warknęłam ostrzegawczo - Nie ośmielisz się! Wyrwę się z tej dziury!
 - A, a, a nie tak szybko! - szepnęła - Najpierw oskubiemy cię z tego pięknego głosu.
Zbladłam.
 Uśmiechnęła się drwiąco , a w jej oczach było widać błysk rozbawienia.
Zaczęła robić jakieś dziwne figury i tańce, śpiewając po Alagesku.
W połowie rytuału niebo pociemniało. Samica Alfa ryknęła.
- Nie! Nie uda ci się to Axurazowario!* - warnęła. Na niebie pojawiła się twarz bogini.
 - Czyżby? - uśmiechnęła się.
 - Xutoramoro .. - przeklęła Nytra do siebie. Bogini Nocy i Dnia zamknęła oczy. Świetlista kula walnęła w waderę. Ale Nytra strzeliła nią smugą cienia, po czym szybko dokończyła rytuał. Wiedziałam że moc nie podziałała przez .. (za długie imię) . Chciałam wykrzyknąć słowa radości ale nic nie usłyszałam. Zbladłam, ale wiedziałam że nie czas na takie bzdety. Pomknęłam przed siebie daleko, daleko, aż natrafiłam na kolorową rzekę. Nie zatrzymując się zanurkowałam do wody. Płynęłam pod prąd bo uwielbiałam to robić. W połowie zauważyłam dwa cienie. Czym prędzej zanurkowałam, ale zauważyły mnie.
<Katrino?>
* - Po normalnemu wilczemu znaczy to Aksura. Bogini Alageska  Świateł  Dnia, Nocy i królowa bogów. Ciotka Arachnee

Nowa Wadera!

Oto nowa członkini watahy - Arachnee! Serdecznie witamy!

Od Kimm'iego CD Katriny

- Nie wspominaj mi o niej...
- O Sombrze?! Przecież ją kochałeś!
- Racja. KOCHAŁEM. Kiedyś. Ale ona mnie zostawiła. Pewnie teraz jest jeszcze szczęśliwa z tego powodu. I zobacz! Co ze mnie zrobiła! Chodzącą Smutną Marionetkę! Nie czuję większości uczuć.
- Kimm... wiem, że tego na pewno żałuje!
- Mhmm. A ja potrawie ją wskrzesić. - Powiedziałem sarkastycznie.
<Katrino? Wybacz że krótkie ;-; Mam Brakus Wenus ;-;>

Od Katriny CD Shayninga i Kolosa

      Siedziałam przed swoją jaskinią. Nagle przybiegł jakiś wilk. Był to Kolos. Inne wilki go nie poznały, ale ja owszem. Wyglądał inaczej. Jak demon. Podbiegł do mnie i chwycił za szyję. Ścisnął ją tak mocno, że myślałam, że zaraz pożegnam się z tym światem. Powoli dusiłam się. Niespodziewanie w nagłym momencie puścił mnie, a raczej rzucił mnie na ziemię. Trzymałam się przez cały czas za gardło, z którego nie mogłam wydusić słowa. Serce waliło mi jak młot. Słyszałam tylko paniczne krzyki watahy.
       Kiedy odzyskałam wystarczająco dużo siły aby wstać, poszłam do wilków które w tym momencie były atakowane. Złapałam partnera za ramię i odciągnęłam go.
- Kolosie, czy ty na prawdę nie poznajesz swojej rodziny? - zapytałam spokojnie, a ten błyskawicznie się uspokoił, a jego wygląd zmienił się na taki jak przedtem. 
- Ja... Przepraszam... prawie cię zabiłem... Mój ojciec...
- Spokojnie. Chodź do jaskini i odpocznij.
        Zaprowadziłam go do szczeniaków które pomogły mu dojść do naszej jaskini. Wszędzie rozlegały się przeraźliwe dźwięki. Już nie będę nich wymieniać. Zdążyłam upaść na ziemię z wycieńczenia, a tuż obok mnie stanął Shayning. Nie wyglądał jak prawdziwy on. Zamiast jego błękitnych oczu, miał je czerwone.
- Shay, wszystko w porządku? - zapytałam choć nie wiem czy dobrze robię. Nie byłam pewna tego czy kiedy o to zapytam nie zrobi tego czego by na co dzień żałował.
- Tak ... Wszystko jest w najlepszym porządku... - powiedział, a następnie wyciągnął zza pleców kamień, wyszlifowany niczym nóż. Przyłożył go do mojej tchawicy i...
< Shayning? Albo Kolos? >

niedziela, 13 lipca 2014

Od Shayninga

Od tak dawna zajrzałem do jaskini Shantery. Smoczyca leżała na skulona przy ścianie jaskini pokryta cieniem. Jej szmaragdowe oczy nie spuszczały ze mnie wzroku.
- Hej - przywitałem się.
 - Hej ...
Usiadłem obok. Nagły szelest przyprawił mnie o gęsią skórkę kiedy Shantera okryła mnie pierzastym skrzydłem.
- Sporo się narobiło ...
- Noo ... - odwróciłem wzrok skupiając go na nadzwyczajnie interesującym kamieniu.
- Chcesz ... Chcesz o tym pogadać?
Pokiwałem głową i wyrzuciłem z siebie wszystko co tak bardzo męczyło mnie przez te pare okropnych dni. Słowa lały się ze mnie jak z wodospadu. Opowiedziałem jej o wszystkim: o znaku, o jaskini, o Kimim - wnuku Bosque, o Socku, o kamieniu ...
- A jak tam się miewa Alfa? - zmieniła temat smoczyca. Głos uwiązł mi w gardle. Ale musiałem być z nią szczery. Miała prawo wiedzieć.
- Ona .. ona ... - westchnąłem. - Jej już nie ma ...
Mimo załamania poczułem ulgę. Nareszcie mogłem na kogoś wylać swoje wątpliwości i problemy... Shantera wstała. Szelest jej piór na skrzydłach zakłócił ciszę.
-  Idę na polowanie - odrzekła opanowanym głosem. - Trzymaj się ...
Smoczyca przysunęła swój pysk do mego czoła. Smoczy pocałunek ...
- Jasne.
Wyszedłem za nią, ale na tym koniec. Shantera rozłożyła skrzydła i z łopotem odleciała. Zostałem sam. Przeszedłem się po lesie. Było ciepława jesień. Pora roku znacząco malowała się na złotych i bursztynowych liściach.Westchnąłem a biała para wyleciała mi z pyska. Miałem już serdecznie dość tej ciągłej udręki zwanej życiem ...A jakby tak ...? Nie. Nie zrobie tego watasze.Przeszedłem pare kroków nagle coś przeszyło mój umysł. Jakby ktoś przejechał nożem po kamieniu. Pisk był tak przerażający że chwyciłem się za głowę i wrzasnąłem. Odpowiedziały mi wrzaski:
- Nie proszę! To nie ja! Nie moja wina! Proszę ! Zostaw mnie! PRZESTAŃ!!!!
Bolało. Moją głowę przeszły drastyczne sceny pełne mordów. Krew była wszędzie. Dość!!! Zabite wilki, zwłoki , zdrady ... O co chodziło? Widziałem twarze opętanych - o czerwonych jażących się oczach i szaleńczych uśmiechach.Usłyszałem dobrze mi znany śmiech.Nagle zapragnąłem robić to co oni. Krew ... mordy ... krew ...Otworzyłem gwałtownie oczy  i ... nagle przestałem czuć się jak u siebie. Nawet nie wiedziałem czy TO byłem ja. To nie był Shayning. Nabrał ogromnej ochoty na krew i rządze mordu. Zaśmiałem się głucho. Pobiegłem przed siebie. Nieopodal napotkał Katrinę. Przyjrzała mu się uważnie.
- Shay wszystko w pożądku ?
Uśmiechnął się gorzko.
- Tak ... wszystko jest w najlepszym porządku...
Nie. Nie jest.
<Ktoś?>

Shay jako demon:

UWAGA!

Obwieszczam że wilki o imieniu: Ina, Kasumi, Linda oraz Malo zostały wygnane z watahy za brak pisania opowiadań. Wilki: Lionel, Amicitia - zostały dodane do zakładki ,, Odeszli"
Oto wilki które mają jeszcze szansę:

  • Anashelle (błagam wróć ;-; )
  • Kiiuyko
  • Chris
  • Stranger ( o niego nie ma się co martwić opo już w drodze xD)
  • Muzyk (ten najmniej zagrożony) 
Wymienione wyżej wilki proszę o jak najszybsze dodanie opowiadania jeśli zależy wam na utrzymaniu się w Watasze.

PRAGNĘ TEŻ PRZYPOMNIEĆ ALFOM O WYBORACH NA BETĘ
                                                                                                                          Dziękuje za uwagę
                                                                                                                                          ~ Shay

Od Kolosa

Rano gdy wstałem nie poszedłem polować. Poszedłem wprost do lasu. Szedłem jak zahipnotyzowany. Nie wiedziałem co robię, jakby ktoś wkradł się to mojego umysłu. Wreszcie się zatrzymałem, a gdy powróciła mi świadomość, oniemiałem.
"Moja stara wataha" pomyślałem. Przez głowę przeleciała mi wojna: Krzyki bojowe, jęki, rozlana krew, i mój ojciec. Gdy otworzyłem oczy zaczęły mi świecić. Krew w żyłach zmieniła kolor na złoty.
Przestałem panować nad demonem o którym zapomniałem. Jęknąłem z bólu słysząc głos księcia demonów:
 - Nareszcie synu ... - zamruczał - Tak długo czekałem na tą chwile kiedy wreszcie będę mógł włożyć w ciebie twoją prawdziwą duszę ....  Będziesz mordował watahy .... niszczyć Alfy ... Nic cię nie powstrzyma ... 
- Nigdy ci się to nie uda! - warknąłem w nicość. Jednak w tym miał rację. Powróciłem do swojego nowego życia .
Oto prawdziwy ja:
Zawyłem i pognałem do watahy nie kontrolując siebie.
 -  Tak biegnij mój drogi , biegnij ... pomścij wszystkie demony zabite przez tych idiotów ....
Wkroczyłem do watahy. 
 Ryknąłem na całe gardło. Wszyscy zaczęli szaleć albo przyglądać się mi. 
"Od kogo by tu zacząć?" usłyszałem głos mojego ojca, . Odwróciłem się w stronę samicy Alfa " Najpierw Alfy" 
<Katrino? Kimm`ie?>

sobota, 12 lipca 2014

Od Rene

      Obudziłam się tak jak zwykle. Jak co dzień rano poszłam zapolować na sarnę. Ku mojemu zdziwieniu, na łące gdzie zawsze polowałam był ON. Syn samca alfa. Zawsze gdy byłam obok niego, serce biło mi jak szalone. Mama zabroniłam i być przy nim ze względu na jego ojca. Po tym co jej zrobił jest jakaś... Dziwna. Dowiedziałam się tego od cioci Lili. Pewnie nie chce abym przeżywała to samo co ona. Ale ja jestem innego zdania. Lizzie może być inny. Może Kimm zrobił to przez przypadek... Zranił mamę.
       W końcu zebrałam się na odwagę i podeszłam do niego.
- Emmm.. Cześć jestem Rene.
- A ja Lizzie. Znamy się?
- Tak, znaczy nie, znaczy ja znam ciebie...
- Twoja mama to Katrina?
- Zgadza się. Niestety nie pozwala mi przebywać z tobą...
- Czyli już idziesz?
- Rodzice nie muszą o tym wiedzieć. Zapolujemy razem?
- Jasne! Widzisz tę parkę? Jeleń i sarna.
- Aha. Dawaj, skaczemy na trzy. Raz...Dwa...
- Trzy!
      W mgnieniu oka wyskoczyliśmy zza krzaków. Ja chwyciłam sarnę, a Liz jelenia. Mieliśmy nie złą ucztę. Tylko ja i on.
       Nagle zawiał chłodny wiatr.
< Lizzie? Mam nadzieję, że tyle wystarczy dla przypływu weny >

Nowa Strona!

Jak pewnie niektórzy zauważyli, dn. 12.07.2014r. została dodana nowa strona pdt. ,, Rezerwacje ''. Tam możecie zarezerwować sobie zdjęcia i imiona wilków.
~Wasze alfy,
Katrina i Kimm.

wtorek, 8 lipca 2014

Od Thalii

      Zdenerwowana, nie zauważyłam jeziora i wpadłam w nie. Parsknęłam i ryknęłam, po czym wyleciałam. Nie na widzę wody! 
      Mknęłam przez las w furii. Po kilku sekundach wbiegłam do centrum watahy. Stanęłam dęba, gdy Kimm odwrócił się w moją stronę.
Thalia? - spytał nie pewnie.Przychnęłam gniewnie. Miało to oznaczać: "Tak!", ale chyba zabrzmiało to bardziej jak: " Jaka Thalia?! Spadaj idioto!" bo zwinął mnie nie spodziewanie w kokon, usiłując udusić. Z łatwością spaliłam kokon i powoli podeszłam do Alfy. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Widziałam strach, wspomnienia, smutek i żal.Lecz o dziwo uspokajało mnie to. Zamieniłam się z powrotem w wilka.Nadal wpatrywałam się w niego bez słowa. Odwróciłam się i poszłam do mojej jaskini, a Samiec Alfa oszołomiony stał nadal w tym samym miejscu.
      Gdy weszłam do środka zalałam się łzami. Nagle poczułam na sobie czyjąś łapę.
< Ktoś? Może Kimm, Dante albo Kat? >

Parę informacji

1. Wyjechałam na wakację, dlatego też proszę aby opowiadania wysyłać do użytkownika Katrina777
2.Przypominam o przysyłaniu ,,głosów" oraz przypominam Alfom o wyborze na betę.
3. Wszystkie wilki zostaną postarzone o pół roku (+,5)

Thalia znów obecna!

Thalia jest znów obecna i ponownie może pisać opowiadania za siebie i pisać CD historii innych wilków.

Od Kimike

   Wlokłam się po plaży, rozgarniając brudnymi łapami piasek. Łzy dawno przestały płynąć mi z oczu, może z odwodnienia, a może z pustki wypełniającej mnie po rozpaczy. Straciłam wszystko. Lionela, rodzinę, przyszłość...
   Usłyszałam za sobą kroki. Przerażona perspektywą spotkania się z kimś pobiegłam do lasu, na skraju plaży i zatapiając pazury w ziemi schowałam się za krzakiem. Przeklinając swoje różowe futro patrzyłam na przechodzącego obok mnie wilka. Nie był to jednak normalny wilk. Była to raczej wilczyca, miała futro czarne jak śmierć, białe łapy i opalizujące śnieżne oczy. Po skórze przebiegł mi dreszcz, a ona zaczęła się śmiać. Piskliwe, coraz głośniej. W końcu przestałam słyszeć nawet szum fal rozbijających się o brzeg. Nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku, a co dopiero poruszyć się. W końcu mara zamknęła pysk i ruszyła powolnym krokiem w moją stronę. Mogłam tylko patrzeć na nią szeroko otwartymi oczami.
   Zatrzymała się tuż przede mną, a jej futro powiewało na morskim wietrze. Odezwała się, sycząc niczym wąż;
    -Kochana, nie ssstój tak na zimnie, nie zrobię ci krzywdy. Podejdź.
   Nie podeszłam, ale za o poczułam przyjemne ciepło rozlewające się po moim ciele, od czubków uszu, po końcówkę ogona. Przymrużyłam oczy, starając się zachować czujność. Wilczyca tylko uśmiechnęła się lekko i zniknęła w okamgnieniu.

***

   Ciepło czułam jeszcze długo po tym, jak nieznajoma zniknęła. Pozostawiła po sobie tylko wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, skórzaną torbę z jedną kieszenią i malutki odtwarzacz muzyki, z którego, jak przeczytałam, do moich uszu sączyły się Cztery Pory Roku. Przyczepiłam sprzęt do torby, którą zarzuciłam na grzbiet. Musiałam znaleźć źródło wody, bo odnalezienie watahy stało się dla mnie niemożliwe. Spragniona i głodna stawiałam przed sobą kolejne kroki, ślepo podążając za gwiazdą przeznaczenia, która nie istniała.
   Po paru godzinach mozolnej wędrówki teren zaczął się podnosić. Piasek zmienił się w łaskoczącą mnie trawę. Muzyka już dawno przestałą płynąć, a ja poczułam, że muszę zaśpiewać piosenkę, którą często nuciłam w zaciszu mojej ciemnej jaskini. Czasami niewolnik w celi obok mnie pomagał mi, gdyż dostał fujarkę. Stanęłam więc na skraju urwiska, a fale słuchały mojego głosu przezierającego się przez ciszę. Trawa przestała szumieć, drzewa zastygły w bezruchu, tak jak powietrze wokół mnie.
   Po kolei pojawiały się wokół mnie zmarli. Stare wilki o czerwonych oczach z malunkami pokrywającymi ich futro, niebieskie wilczyce z białymi oczami, a także wiele innych wilków. Pojawili się też ci, których znałam. Lionel, Amy, nawet była alfa watahy, Sombra. Ich głosy przyłączyły się do mojego, śpiewaliśmy aż zapadł zmrok. Piosenka po piosence, dźwięki wznosiły się i opadały, czasami nad mnie przebijały się inne głosy, a wtedy milkłam i oddawałam im przewodzenie. Jedna ze zmarłych zaśpiewała wyjątkowo pięknie, była ona różowa tak jak ja, ale jej oczy były w całości czarne. Gdy skończyła swą pieśń, spojrzała na mnie a ja zrozumiałam, że jest to moja matka. Jej źrenice przesiąknięte były grzechem niewybaczalnym, dlatego były czarne. Wyszeptała parę słów, a ja zrozumiałam, że chciała mi w nich przekazać jedną wiadomość. "To nie koniec". To nie koniec mojego życia. To nie koniec wojny.
<C.D.N>

sobota, 5 lipca 2014

Nowa Wadera!

Oto nowa członkini watahy - Caroline! Serdecznie witamy!

czwartek, 3 lipca 2014

Głosy!

Jak pewnie niektórzy wiedzą do watahy dodałam tzw. Głosy. Wysyłajcie mi na howrse (idaszajbe1006 lub do alfy Katrina777) piosenki które będą odpowiadać za głosy Waszych wilków!

                                                                                                                   ~Pandoraa(Shay)

środa, 2 lipca 2014

Bety

Jak pewnie zauważyliście straciliśmy dwie bety. Z tego też powodu odbędzie się wybór na samca i samicę Betę ale tym razem wilki będzie wybierać para Alfa. Katrino, Kimm proszę was o naradzenie się między sobą oraz o napisanie opowiadania o waszym wyborze! Wybierajcie mądrze!

                                                                                                              ~Adminka Pandoraa ( i Shay)

Od Shayninga CD

Sock zignorował moje pytanie.
- Pare dni po wydarzeniu zszedłeś w dół kanionu po moje ciało, które zaniosłeś Kashy i Eragonowi..
Pokiwałem głową bez przekonania.
- Nie powiedziałeś im co się wydarzyło ... Powiedziałeś tylko: ,, To moja wina"
Zamknąłem oczy. Pamiętałem to wydarzenie teraz bardzo wyraźnie. Kiedy wyciągnąłem ciało brata, zaniosłem je moim opiekunom, a oni ze łzami w oczach zapytali co się stało. Nie odpowiedziałem im. Słyszałem tylko płacz, szloch rodziców i swój własny. Ból w sercu zrzerał mnie od środka a ja wyszeptałem tylko:
- To moja wina ...
Myślałem że mnie zbiją. Że wygonią z watahy,że porzucą. Ale oni nic nie robili. Kesha przytuliła mnie i kazała bym wracał do jaskini.Kilka dni ich nie było. Po tygodniu wrócili i powiedzieli że Sock będzie TAM szczęśliwy.
- Ale wróciłeś ... - spojrzałem na ducha kończąc rozmyślania. - Uciekłeś z krainy na 4 księżycu!!! WRÓCIŁEŚ!
Byłem zdziwiony swym wybuchem. Spojrzałem pełen goryczy na brata.Odłożył kubek.
- Musiałem chronić rodzinę. Obiecałem ...
-WIESZ GDZIE ONA JEST!?
- Shay uspokój się! Tak wiem, i właśnie po to tu do ciebie przyszedłem! Chcę byś ich odnalazł! - odrzekł Sock. Zaniemówiłem.
- Gdzie oni są ?
- Nie mogę ci powiedzieć ...
-To po co ...
Duch wyciągnął łapę i wyjął coś z powietrza. Był to śliczny połyskujący kamień.
- Niedługo staniesz przed trudnym wyborem, ale nie będziesz sam. Wilki ze znakiem pomogą ci. Jednak będziesz musiał wybierać - pomiędzy tym co kochasz a pomiędzy tym co nie znałeś...
- Mówisz o ... o mojej prawdziwej rodzinie?
Sock zignorował mnie. ZNOWU!
- Minie kilka lat...może miesięcy...lub dni... Zapomnisz o tym że mnie spotkałeś, ale kamień zachowaj.
- Pogubiłem się. Zaraz ... Tych co kocham ... Moja wataha! Tych co nie znam ... Moja PRAWDZIWA rodzina? Ale ... co z Kashą i Eragonem.
- Wkrótce - Sock uśmiechnął się tajemniczo i zniknął w mgle. Zostałem sam a cisza znowu wypełniła karczmę. Spojrzałem na klejnot który ściskałem w dłoni.
- Wybór ... ? - zaśmiałem się pod nosem.
<CDN lub Ktoś? >

Od Katriny

      Siedziałam na molo patrząc jak moje łzy rozmywają się w wodzie. Zacisnęłam mocno powieki.
 - Czemu siedzisz tu sama? - zapytał Kimm, który wziął się tu nie wiadomo z kąt. - Czy ty płaczesz?
 - J-j-ja n-nie... N-nic z tych rzeczy!... - powiedziałam ukrywając łzy.
 - Widzę, ze coś cię gryzie. Powiedz. Mi możesz wszystko.
      Spojrzałam na jego twarz, oczywiście swymi załzawionymi oczyma.
 - Dlaczego akurat Sombra? Co noc o północy przychodzę tu i zastanawiam się nad tym. Czasami mam ochotę popełnić samobójstwo... Lecz nie mogę zostawić watahy samej. Przyrzekłam to sobie. Teraz ja opiekuję się tą watahą. Jakieś cztery miesiące temu przybyłeś do tej watahy. Ty zakochałeś się bez opamiętania w Sombrze, a ja w tobie. Pomimo upływu czasu, nadal zajmujesz część mojego serca. Pomimo związku z Kolosem, wciąż mam uczucie, że kocham was oboje...
      Kimm popatrzył na mnie zażenowanym spojrzeniem. Chwilowo nie wiedział co powiedzieć, ale chwilę potem wydusił z siebie słowa...
< Kimm? Kolosa kocham 10% bardziej, a ciebie mniej ^.^ Liczę, że Kolos nie będzie gniewać się za to opowiadanie ^.^>

wtorek, 1 lipca 2014

Thalia nieobecna!

Thalia jest nieobecna, więc nie może pisać opowiadań za siebie ani dokańczać innych. Proszę abyście nie pisali opowiadań dla niej!