poniedziałek, 14 lipca 2014

Od Katriny CD Shayninga i Kolosa

      Siedziałam przed swoją jaskinią. Nagle przybiegł jakiś wilk. Był to Kolos. Inne wilki go nie poznały, ale ja owszem. Wyglądał inaczej. Jak demon. Podbiegł do mnie i chwycił za szyję. Ścisnął ją tak mocno, że myślałam, że zaraz pożegnam się z tym światem. Powoli dusiłam się. Niespodziewanie w nagłym momencie puścił mnie, a raczej rzucił mnie na ziemię. Trzymałam się przez cały czas za gardło, z którego nie mogłam wydusić słowa. Serce waliło mi jak młot. Słyszałam tylko paniczne krzyki watahy.
       Kiedy odzyskałam wystarczająco dużo siły aby wstać, poszłam do wilków które w tym momencie były atakowane. Złapałam partnera za ramię i odciągnęłam go.
- Kolosie, czy ty na prawdę nie poznajesz swojej rodziny? - zapytałam spokojnie, a ten błyskawicznie się uspokoił, a jego wygląd zmienił się na taki jak przedtem. 
- Ja... Przepraszam... prawie cię zabiłem... Mój ojciec...
- Spokojnie. Chodź do jaskini i odpocznij.
        Zaprowadziłam go do szczeniaków które pomogły mu dojść do naszej jaskini. Wszędzie rozlegały się przeraźliwe dźwięki. Już nie będę nich wymieniać. Zdążyłam upaść na ziemię z wycieńczenia, a tuż obok mnie stanął Shayning. Nie wyglądał jak prawdziwy on. Zamiast jego błękitnych oczu, miał je czerwone.
- Shay, wszystko w porządku? - zapytałam choć nie wiem czy dobrze robię. Nie byłam pewna tego czy kiedy o to zapytam nie zrobi tego czego by na co dzień żałował.
- Tak ... Wszystko jest w najlepszym porządku... - powiedział, a następnie wyciągnął zza pleców kamień, wyszlifowany niczym nóż. Przyłożył go do mojej tchawicy i...
< Shayning? Albo Kolos? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz