sobota, 12 lipca 2014

Od Rene

      Obudziłam się tak jak zwykle. Jak co dzień rano poszłam zapolować na sarnę. Ku mojemu zdziwieniu, na łące gdzie zawsze polowałam był ON. Syn samca alfa. Zawsze gdy byłam obok niego, serce biło mi jak szalone. Mama zabroniłam i być przy nim ze względu na jego ojca. Po tym co jej zrobił jest jakaś... Dziwna. Dowiedziałam się tego od cioci Lili. Pewnie nie chce abym przeżywała to samo co ona. Ale ja jestem innego zdania. Lizzie może być inny. Może Kimm zrobił to przez przypadek... Zranił mamę.
       W końcu zebrałam się na odwagę i podeszłam do niego.
- Emmm.. Cześć jestem Rene.
- A ja Lizzie. Znamy się?
- Tak, znaczy nie, znaczy ja znam ciebie...
- Twoja mama to Katrina?
- Zgadza się. Niestety nie pozwala mi przebywać z tobą...
- Czyli już idziesz?
- Rodzice nie muszą o tym wiedzieć. Zapolujemy razem?
- Jasne! Widzisz tę parkę? Jeleń i sarna.
- Aha. Dawaj, skaczemy na trzy. Raz...Dwa...
- Trzy!
      W mgnieniu oka wyskoczyliśmy zza krzaków. Ja chwyciłam sarnę, a Liz jelenia. Mieliśmy nie złą ucztę. Tylko ja i on.
       Nagle zawiał chłodny wiatr.
< Lizzie? Mam nadzieję, że tyle wystarczy dla przypływu weny >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz