sobota, 31 maja 2014

Od Sombry "Ostatnie Chwile"

   Nie miałam pojęcia co się ze mną działo. Zaczęłam ostatnio miewać dużo samobójczych fantazji i tym podobnych. Kimm próbował mnie pocieszać, mimo, że nie wiedział o co chodzi. Zresztą, nie mówiłam mu o tym. Większość czasu spędzałam po prostu kręcąc się w kółko. Nie wiedziałam jaką podjąć decyzję. W końcu, postanowiłam odciąć się od innych, by móc spokojnie myśleć. Postanowiłam iść do wyimaginowanego grobu Anabelles. Kiedy dotarłam na miejsce, wzniosłam barierę cienia i usiadłam w kącie groty, przed roślinnym portretem martwej wilczycy.
   Trwałam tak przez tydzień. Już od jakiegoś czasu słyszałam odgłosy poszukiwań, ale z niewiadomych powodów nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, by sprawdzić to miejsce. Ósmego dnia moich przemyśleń, dźwięki te ucichły. Pewnie myśleli, że nie żyję. Teoretycznie, mogłam zostać na grobie przyjaciółki i umrzeć, ale nie chciałam odejść w ten sposób. Tak, to było postanowione - umrę. Zostawię wszystko i wszystkich samym sobie. Nie przeszkadzało mi to.
   Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale odkąd urodziłam szczeniaki, zaczęło ogarniać mnie szaleństwo. Nie wiem dlaczego to właśnie przez dzieci, ale tak było. Nie byłam w stanie się nimi zajmować, ale kochałam je. Nie żałowałam, że je zostawię, były na tyle dojrzałe. Moje uczucia były rozrywane na strzępy. Byłam spokojna, ale też się bałam, panikowałam. Nie byłam w stanie tego znieść, dlatego byłam w takim stanie, w jakim byłam.
   Potrząsnęłam głową, zniosłam barierę i wybiegłam na zewnątrz. Minęłam po drodze Clear. Łzy stanęły mi w oczach.
    - Przepraszam! - krzyknęłam.
   Echo mojego wrzasku niosło się jeszcze długo, potęgowane przez kolejne, które wydobywałam z siebie. Właściwie wyłam cały czas. Cała wataha się zbiegła. Wpatrywali się we mnie z przerażeniem. Moje futro było w nieładzie, a oczy błyszczały szaleństwem. Moje łzy leciały z wiatrem. Nagle przestałam płakać. Wycie zastąpił szaleńczy śmiech. Zwolniłam i podeszłam do Shyninga. Nachyliłam się nad nim i szepnęłam.
    - Wybierz kogoś godnego na moje miejsce...
    - Som..? - nie dokończył.
   Znów się rozpędziłam i skoczyłam z klifu. Powietrze w moim futrze szalało wraz ze mną. Krzyczałam ze szczęścia, mogłam opuścić ten świat! Wiedziałam, że mam skrzydła, ale położyłam je po sobie. W ramach ostatniej woli, zapłonęłam i posłałam ten płomień na ziemię. Płakałam i śmiałam się jednocześnie. W tym momencie spadanie w dół wydawało się niesamowicie długie. Ku mojej uldze, nareszcie uderzyłam w ziemię.

   ***  
  Nadal widziałam. Tyle że nie tak jak zwykle. Unosiłam się w powietrzu, a wszystko było lekko rozmazane. Widziałam Shaya, Kimm'iego, Clear i resztę watahy. Płakali. Po mnie. To nie miało tak być. Podleciałam do nich i przekrzywiłam im głowy tak, żeby patrzyli na płomienny napis. Widniało tam:
   "Żegnajcie".
   Uspokoili się. Wiedzieli przynajmniej, że zdawałam sobie sprawę z ich uczuć. Ja też odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że sobie poradzą. Jednak chciałam zostawić po sobie ślad. Miałam nawet pomysł. Spojrzałam na swoją córkę i uniosłam ją w powietrze. Zabłysło wokół niej białe światło. Właściwie, stało się tylko tyle. Postawiłam ją na ziemi. Pomimo, że na razie o tym nie wiedziała, była jednym z najbardziej wyjątkowych wilków na świecie, nawet, jeśli była ślepa.
   Posiadała żywioł Czasu.
<Shay? Wybierz kogoś dobrego na moje miejsce.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz