sobota, 24 maja 2014

Od Strangera

 Przez chwilę nie wiedziałem gdzie biegnę. Coś kazało mi uciekać , jak najdalej, ale nie mogłem zostawić Amy. Zawróciłem w stronę lasu. Biegłem tą samą drogą co wcześniej kiedy zatrzymało mnie dziwne zjawisko. Trzy jaśniejące duchy unosiły się nad lasem, szepcząc między sobą. Dałem nura w krzaki mając nadzieję, że dziwne dusze nie zauważą mnie i uda mi się je ominąć. Istoty zaczęły się oddalać. Odetchnąłem głęboko i podkradłem się w głąb terenów. Dusze stały się już nie widocznymi punkcikami na niebie. Pobiegłem w ciemność.
***
Zakrwawione zwłoki Amy leżały skulone na ziemi. Podbiegłem do niej, przerażony. Co się stało?
- Musi być jakaś nadzieja! - mruknąłem z rozpaczą. ,,Nie ma już nadziei" słyszałem głos w głowie.Amy była już martwa. To nie mogło się tak skończyć. Miała dopiero 3 lata - całe życie przed sobą. Nie znalazła miłości, nie założyła rodziny, nie miała dzieci ... Przez chwilę mi się zdawało, że ja mógłbym być tą miłością, ale otrząsnąłem się z tej myśli. Amy traktowała mnie tylko jak przyjaciela, może nawet tylko pacjenta. Zresztą to już nie ma znaczenia ...Zamknąłem jej bezokie oczodoły, łapą. Chwyciłem jej wiotką sylwetkę i zawlokłem nad rzekę. Opłukałem  z krwi po czym zaniosłem do watahy.
*
Wszyscy patrzyli na nią z przerażeniem. Ale ja nie zwracałem na nich uwagi. Podreptałem prosto do jaskini Sombry. Siedziała tam jak zwykle zajęta doglądaniem watahy. Kiedy mnie zobaczyła, podbiegła do mnie i spojrzała ze smutkiem.

<Ktoś? I fajnie by było jakby Amy ożyła xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz