Gdy moja córka straciła przytomność zaczęłam biegać spojrzeniem po jej ciele. Na przedniej łapie zauważyłam dwa ślady jak po ugryzieniu węża. Przypomniałam sobie, że bawiły się razem z Clear, a ta jest niewidoma i nie umie latać.
- Biegnij szukać Clear!- krzyknęłam rozkazująco do siostry siedzącej obok mnie. Ta od razu ruszyła wychwytując w moim głosie zaniepokojenie.
Dotknęłam głowy Emmy. Od razu zobaczyłam jej ostatnie wspomnienia. Po widoku węża wszystko wokoło zamarło spowite ciemnością. Próbowałam wyrwać się z transu ale to było silniejsze. Stałam unosząc się swobodnie w pustce jakby na desce. Po chwili usłyszałam szyderczy głos Jacka- brata Sombry, ale samego mówcy nie dostrzegłam.
- Ta wasza zapluta wataha pokrzyżowała moje plany o przejęciu tych terenów, a teraz ja odbiorę wam to co dla was jest najcenniejsze [śmiech].
Byłam zaniepokojona. Postanowiłam z nim negocjować.
- A jeśli damy ci coś innego? Zostawisz nasze szczeniaki?
- A cóż by to mogło być.
Przełknęłam ślinę i pomyślałam o moim życiu. O tym jak tęskniłam do rodziny, do tego czego nie znałam. A teraz mogę to wszystko tak łatwo stracić. Nie może się to tak skończyć. Oni mają jeszcze całe życie przed sobą, a ja już przeżyłam najpiękniejsze chwile: mam przy sobie ukochanego męża, dwójkę dzieci i przyjaciół, a przez niespełnioną żądze władzy jakiegoś psychopaty mam to wszystko stracić? Mogę się poświęcić dla nich, ale i to może być na marne, bo jeśli on nie dotrzyma obietnicy...
- Śmiała decyzja,- usłyszałam łotrowski głos - ale czy jesteś jej pewna?
Nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową niepewnie. Lecz po chwili odezwałam się:
- Ale musisz mi przyrzec, że dotrzymasz obietnicy.
Po tych słowach zjawił się przede mną Jack jak żywy, ale duch, ze sztyletem w pysku. Rzucił narzędzie na ziemie, pod moje łapy.
- Więc jeśli mi nie wierzysz złoże przysięgę- pierwszy raz słyszałam taki ton u tego zdrajcy, ale był bardzo przekonujący. Basior złapał za sztylet i naciął łapę tak, by leciała z niej krew, a potem podał go mnie. Zrobiłam to samo i podałam mu ostrożnie łapę.
W jednej sekundzie poczułam okropny bul w głowie i palenie w żyłach. To był jad. Przeszedł z Emmy na mnie.
Otworzyłam oczy stałam przy córce jak wcześniej i wyglądało na to, że czas się zatrzymał, bo jeszcze widziałam ogon Kat znikający w trawie. Po chwili nastąpił triumfalny okrzyk wadery i zza zarośli wyłoniły się obie z Clear. Nic jej nie było(całe szczęście, że tajpan, w którego zmienił się Jack, ma to do siebie, że może ugryźć na sucho- bez jadu).
Byłam słaba, ale coś nieznanego dodawało mi energii, żebym mogła jeszcze wytrzymać. Zaprowadziłam waderki do wolnej jaskini, by tam z dala od upału i przemyśleć wszystko, a zarazem sprawdzić prawdziwość słów Jacka.
<CDN Do czasu kiedy nie nastąpi proszę nie pisać dla mnie opowiadań do dokończenia>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz