sobota, 13 września 2014

Od Sashy

Było to dziwne. Wszystko się rozpadało. Tak nie mogło być. Ale było ... Dołączyłam do Watahy całkiem nie dawno. Ale wciąż pamiętam Sombrę, dawną alfę watahy. Było to przykre wspomnienie. Odeszłam od klifu i stanęłam. Shantera, piękna śmiertelna smoczyca Shayninga stała naprzeciwko mnie.  Podbiegłam do niej i rzuciłam się jej na szyję.
- Co z Shayem? - zapytałam z rozpaczą. Kilka dni temu, po dziwnym wydarzeniu, zniknął z watahy bez śladu.
" Nie mam pojęcia" odparła Shantera. Załkałam. Smoczyca trąciła mnie swoim wielkim pyskiem.
"Posłuchaj" upomniała "Kiedy Shay wróci, przekaż mu ..." urwała po czym zamknęła oczy " ... że odchodzę"
Stanęłam jak wryta. Jak to ... ?
 - NIE MOŻESZ ODEJŚĆ! ZOSTAŃ ZE MNĄ, PROSZĘ! - krzyknęłam na cały głos. Shantera spojrzała na mnie smutno.
"Muszę powiedzieć ci coś o czym nikomu jeszcze nie powiedziałam ..." smoczyca westchnęła. "Oddałam swoją nieśmiertelność pewnej istocie, ale to jest już inna historia ... Smok tracący swoją nieśmiertelność, żyje bardzo, bardzo krótko ... I na mnie już pora... "
- To nie możliwe ... - załkałam - proszę zostań ze mną ...
" Mój świat już się kończy" jej złote oczy pomału traciły blask " Jednak pamiętaj: śmierć to nie jest koniec. To, że życie jest prologiem historii, nie znaczy, że śmierć, jest jej końcem. "
- nie opuszczaj mnie, proszę ... - tylko tyle zdołałam wydusić. Nie..nie...nie...
"Żegnaj, moja Gwiazdo Która Nigdy Nie Gaśnie" - tak nazwała mnie od pierwszego spotkania. Smoczyca uniosła łeb, a jej skrzydła zaczęły trawić płomienie.
- NIE! NIE! NIE! PROSZĘ! - wrzasnęłam. Shantera uniosła się w górę i zniknęła w świetle. Opadłam na kolana. Nikt jeszcze nigdy nie widział śmierci smoka ze starości. Ale ona nie była stara. Była piękną młodą smoczycą, a jej życie skończyło się płomień świecy, zdmuchnięty wiatrem. To był koniec. Zwinęłam się w kłębek, na ziemi. Zaczął lać deszcz. Pragnęłam teraz wrócić do swojego plemienia, zwinąć sie w namiocie i spać aż do śmierci...

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz