Wyszłam z imprezy i ujrzałam Dantego siedzącego samemu. Dosiadłam się do niego.
- Co tam? - spytałam powoli.
Odwrócił twarz ku mnie.
- Nie nic .. - odpowiedział posępnie.
Wywróciłam oczami.
- No właśnie! - krzyknęłam i chwyciłam go za łapę. - Musisz się odprężyć!
Od niechcenia wstał i poszedł ze mną.
<Dante? Brakus wenus ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz