wtorek, 18 lutego 2014

Od Amicitii

   Szłam sobie przez las w kierunku wskazanym mi przez Sombrę. Czułam się jakoś tak... Zniesmaczona? Odrzucona? Przed tym jak poszłam do jaskini Sombra dała mi karteczkę z wyjaśnieniami co do zasad panujących w watasze. Niezbyt chciało mi się to czytać. Kiedy brałam od niej tę kartkę wyglądała jakby miała się rozpłakać. Ja byłam tak zdruzgotana, że aż nie mogłam wydusić z siebie słowa. Mam nadzieję, że Anabelles sobie poradzi w tym ciemnym lesie. A co jak ją coś napadnie? Albo coś ją zaatakuje? To w sumie to samo. Słońce właśnie wschodziło, więc powlokłam się na najbliższe wzgórze. Wiatr poruszał gałęziami drzew i wprowadzał w ruch wody jeziora. Dlaczego ona odeszła, dlaczego? Przez te parę minut jakie się znałyśmy dała mi taką nadzieję, tuż później rozdeptała ją wraz z jej odchodzącymi łapami. Ale co się stało, to się nie odstanie. Pewnie jeszcze przez parę dni będę smutna, ale to się zmieni.
   W tej chwili naszła mnie wizja.
   Widziałam Anabelles siedzącą na kamieniu koło jakiegoś wilka, po wyglądzie założyłam, że był to mój kuzyn. Rozmawiała z nim i wyglądała na zmartwioną. On słuchał jej jak zaklęty, po czym powiedział coś i odszedł. Rozpłakała się, posiedziała jeszcze chwilę i odeszła.
Gdy się ocknęłam nadal siedziałam na tym pagórku. Westchnęłam świadoma jej przyszłego nieszczęścia. Odwróciłam łeb i zobaczyłam Sombrę idącą ścieżką. Schowałam się za kamieniem leżącym nieopodal i czekałam aż sobie pójdzie. Ale ona tam stała i patrzyła w moją stronę. Zawołała mnie, ale nie odpowiedziałam. Podeszła więc do mojej kryjówki.
  -Posłuchaj, wiem, że jest ci źle. Mi także. Dla mnie to był niezły cios.
  -Dla ciebie? To ja wiązałam z nią wszystkie moje nadzieje!
  -Ale ja ją przynajmniej znałam. A ty nie. -odparła.
  -Mam dosyć tej rozmowy. Do zobaczenia...Może.
Wyszłam zza kamienia i dumnie machając ogonem poszłam do jaskini.
Ale Sombra poszła za mną i podbiegła do mnie. Widać było, że chce coś powiedzieć...

<Sombra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz