środa, 12 lutego 2014

Od Anashelle

  - Może się jeszcze zobaczymy...
  - Mam taką nadzieję, mamo - Ellores pocałowała mnie w czoło. Była wspaniałą matką.
  - Jest coś jeszcze Anashelle.
  - Tak mamo?
  - Pilnuj tego kryształu.
  - Mówiłaś mi to już z dziesięć razy... Dzisiaj...
  - Tak wiem, ale nie mówiłam ci, że od niego zależy twoje życie. Jeśli coś mu się stanie, ty umrzesz.
  - Naprawdę? - spuściłam głowę. - To do zobaczenia mamo...
   Zanim skończyłam zdanie, pobiegłam w las. Nagle przystanęłam. Usiadłam. Odwróciłam się. Właśnie zdałam sobie sprawę, że opuszczam rodzinne tereny. Na zawsze. Nie no trudno. Jeśli nie ma powrotu, brnij dalej. Nie miałam innego wyjścia. Wstałam i poszłam powoli wgłąb lasu. Cały czas myślałam o tym co powiedziała mama " Od niego zależy twoje życie". Ale jak to? Przecież to niemożliwe.
   Złapałam po drodze kilka robaków. Po jakimś czasie ujrzałam piękne tereny. Moim celem jest założenie innej watahy, ale wiedziałam, że nie dam sobie rady. Poszłam dalej. Znalazłam mały strumyk górski. Napiłam się z niego, przeskoczyłam strumień i wspięłam się na górę kawałek dalej. Piękne widoki. Wiatr w sierści. Świeże powietrze. Nic lepszego. Zamknęłam oczy. Myśli zawładnęły moim umysłem.
  - Kim jesteś? - usłyszałam za sobą. - Jak się nazywasz?
  - Jestem Anashelle.
  - Dołączysz do mojej watahy?
  - Czemu nie...?
To ja. Jestem Anashelle z Rodu Pawiego Pióra. I należę do Watahy Srebrzystego Nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz