Opadłe liście szeleściły mi pod łapami. Skąd tu tyle liści? Przecież jest wiosna! A...No tak, zawsze kiedy mam załamanie psychiczne, wysysam wodę z obszaru dookoła siebie. Nie potrafię tego opanować... Jedyny pożytek z tego jest taki, że nigdy nie czuję pragnienia, piję tylko dla ochłody i przyjemności.
Słońce wędrowało po horyzoncie. Niebo zaczęło powoli przybierać fioletową barwę. Trzeba było znaleźć jakieś schronienie na noc. Po długiej wędrówce, usadowiłem się na skraju lasu i otoczyłem wodną bańką. Miałem problemy ze snem. Czułem w sobie ogromną pustkę i wyrzuty sumienia. Gdy skończyłem walczyć z uczuciami, zaczęły mnie nawiedzać dziwne wizje... Ognisty feniks walczący z białym rumakiem. Chciałem je powstrzymać, ale wizja rozpłynęła się gdy tylko podbiegłem. Usłyszałem cichutki szelest.
Znowu szelest...
Potem trochę śmielszy...
To coś jest już blisko...
Nagle zza krzaków wyskoczyło ogromne stworzenie. Wyglądało jak krzyżówka feniksa z czerwonym koniem. Chciałem się obronić, lecz jakaś magiczna siła unieruchamiała mnie. Nie mogłem się ruszyć. Mogłem tylko patrzeć jak to feniksocoś rozszarpuje mi gardło...
Wtedy kolejny cień ruszył ku mnie. Świetnie. Po prostu świetnie. Lecz ku mojemu zdziwieniu, ciemna postać ruszyła ku potworowi. Rzuciła się na niego, a potwór zniknął w płomieniach. Stałem tak nieruchomo, przyglądając się jak tajemnicza postać zmienia się w cień.
- Zaczekaj! - krzyknąłem i pognałem za cieniem. Liście na drzewach schły w bardzo szybkim tempie. Nagle postać zniknęła w wiązkach cienia, a ja poczułem, że coś zaciska mi się na karku. Przewróciłem się na plecy, i ujrzałem na sobie czarną wilczycę.
- Och! Przepraszam! - pisnęła zmieszana. - Myślałam, że to zwierzyna...
- Nic się nie stało. - powiedziałem wstając. - Jestem Shayning, a ty?
Nagle zza krzaków wyszła czerwona wilczyca z parą czarnych, anielskich skrzydeł. Obok niej pojawiła się mała, bura waderka.
- Anashelle, wracaj do reszty watahy. - zwróciła się do wilczycy, która właśnie mnie powaliła. Kiedy wadera odbiegła, czerwona wilczyca zwróciła się do mnie. - Kim ty jesteś?
- Sam chciałbym wiedzieć... - mruknąłem cicho, po czym dodałem głośniej. - Jestem samcem i nazywam się Shayning.
- Do jakiej watahy należysz?
- NALEŻAŁEM do watahy szklanego lasu. - powiedziałem. - teraz nie mam nikogo...
Na pysku wilczycy, dostrzegłem nutkę współczucia.
- Chciałbyś dołączyć do nas? Jestem Sombra, samica alfa Watahy Srebrzystego Nieba.
- Z wielką chęcią.
I tak pozbyłem się naiwnego marzenia o posiadaniu rodziny... Teraz zyskałem ją tutaj. Mam taką nadzieję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz