Gdy tylko mnie wygnano pobiegłem do lasu. Jednak wtedy się zaczęło... Moje moce zaczęły się objawiać. Podpaliłem prawie cały las, więc uciekłem czym prędzej. To się powtarzało wiele razy, z wieloma watahami. Nigdy nie miałem domu na czas dłuższy niż kilka tygodni. Wędrowałem po kolejnym lesie, rozmyślając o tym, jakby tu zapanować nad swoją mocą, aż zobaczyłem czerwono-czarną wilczycę. Podszedłem do niej i zacząłem rozmowę.
- Cześć! Jestem Feniks, a ty?
- Jestem Sombra.
- Cudowne imię... Wyglądasz władczo, masz watahę?
- Dziękuję... - zaczerwieniła się, czego nie było widać przez czerwone futro. - I tak, mam watahę. A mianowicie watahę srebrzystego nieba. - spuściła po mnie wzrok. - Może chciałbyś dołączyć?
- No pewnie, ale... - nie dokończyłem. Po prostu nie wiedziałem co powiedzieć.
- Chodź za mną. Oprowadzę cię, poznasz innych...
Od tamtej pory nie byłem już taki jak kiedyś. Skrywałem przed nimi wiele rzeczy... Nie mówiłem im nic o sobie, nie zadawałem tak wielu pytań...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz