Może inni tego nie zauważyli, albo nie odczuli tak dotkliwie jak ja
tego, że Shyning odszedł od watahy... Podczas gdy wszyscy bawili się na
trwającej już kilka dni imprezie- ja siedziałam w mojej jaskini... sama.
Nagle dostałam impuls poczułam dziwną obecność kogoś bliskiego mojemu
sercu. Wybiegłam z jaskini rozglądając się w ciemnościach nocy. Między
drzewami zobaczyłam przemykającą sylwetkę wilka o błyszczącej sierści.
Bez namysłu popędziłam za nim w pościgu.
Zjawa zatrzymała się dopiero na klifie. Stałam tylko 2 metry od niej
i widziałam wszystkie detale na jej sierści. To na pewno nie był duch
kogoś kogo znałam, ale był mi przychylny. Duch skoczył przez krawędź
klifu. Zamiast spaść na dół przemienił się w błyszczący błękitem woal.
Czułam, że po jego drugiej stronie odnajdę szczęście. Wskoczyłam w
niego.
Przez parę minut miałam wrażenie, że unoszę się w próżni.
Otworzyłam, wcześniej zamknięte, oczy. Otaczała mnie błękitna materia
formująca przede mną tunel. Wypadłam z niego prosto na Shyninga, u boku
którego biegła Thalia. Potoczyliśmy się w kupę liści przysypaną cienką
warstwą dopiero co spadłego puchu.
<Shyning?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz