piątek, 31 października 2014

Od Shayninga CD Kimmiego, i

Trochę nie rozumiałem o co chodziło z tym lustrem. Bo po jakiego grzyba przyprowadzał mnie aż tutaj?
-  Tago prosił mnie abym wam to pokazał - wyjaśnił mistrz wyprzedzając moje pytanie.  Zastanawiałem się co łączy mnie z sokołem? Mistrz nie wyjaśnił mi tego... Nagle w ścianie wytworzyło się widmowe przejście. Stał w nim biały wilk z rysą przez rubinowe oko. Wyraz twarzy miał zacięty i nie zbyt łagodny. Ku mojemu zdziwieniu ukłonił się.
- Mistrzu - wyszeptał - Noche Cię wzywa.
- Przepraszam na chwilę - mglista sylwetka wilka pstryknęła palcami. Znaleźliśmy się w innym pomieszczeniu. W bibliotece.
- Co ...? - wyszeptał Kimm. Wzruszyłem ramionami. Trzeba czekać aż mistrz wróci. Odruchowo sięgnąłem po pierwszą lepszą księgę. Była gruba, obdarta i bardzo stara. Dmuchnąłem aby usunąć warstwę kurzu. Moim oczom ukazał się kaligraficzny tytuł " Spis Magicznych  Artefaktów Boskich". Pokazałem Kimmiemu księgę. Prychnął.
- Serio to przeczytasz?
Nie odpowiedziałem tylko zacząłem przewracać strony.  Zatrzymałem się u Bossqua, gdyż ilustracja przedstawiająca zielony medalion przykuła moją uwagę. Porównałem zdjęcie z moim wisiorem. Identyczny.  Chciałem sie dowiedzieć czegoś o używaniu magii lasu.Przeczytałem parę linijek jednak monotonne słowa znudziły mnie więc poleciałem dalej.Dotarłem do Opuesa. Przeglądałem spisy jego magicznych artefaktów. Nagle coś zwróciło mój wzrok. " Lustro Prawdy"
- Patrz - pokazałem stronice Kimmiemu jednak ten zignorował mnie. Ominąłem pare fragmentów:

(...) Magiczny wilk znający swoje wewnętrzne JA , tuż przy wejściu do otchłani śmierci (- Nie mogli napisać po prostu śmierci!? ) ostatkiem sił przybiera postać stworzenia bądź zjawiska które ujrzał w tafli magicznego szkła Opuesa. (...)
- Bla, bla bla - warknął mi Kimm obok ucha. - Ciekawią cię te pierdoły?
- Nie. - westchnąłem zamykając gwałtownie księgę. Odłożyłem ją na miejsce. Przejechałem palcem po regałach.  W jednym kącie stała półka biblioteczna z 6-cioma regałami, a każdy rząd ksiąg był innego koloru. Sięgnąłem po zieloną. Była to mała książeczka mieszcząca się w obu dłoniach. Okładkę oplatały gęste pnącza bluszczu, a bojąc się ich tknąć, nie przeczytałem tytułu. Otworzyłem na byle jakiej stronie. Okazało się to być drzewo genealogiczne Bosque'a. Nie wiarygodne, że rodzina boga mieści aż 500 stron! Przewracałem je znudzony czytając monotonnie trudne imiona, patrząc na portrety zadumanych w sobie lalusiów przypominających zdeptane krzaki. Kiedy przejechałem na ostatnią stronę zatkało mnie.

Kimm Shiroli I (Bla bla...)
Lizzie (Bla, bla ...)

To były ostatnie imiona w książce. Portrety przedstawiały w ogóle nie podobnych Lizziego i Kimma. Dół ostatniej strony falował, gotowy zmienić się w każdej chwili. Odwróciłem się w stronę przyjaciół i machnąłem na przyjaciela łapą. Kiedy podszedł do mnie i zaglądnął w księgę, był zdziwiony, jednak nie dał tego po sobie poznać.
- A więc, Clear nie jest następczynią Bosque?
- Widocznie ma za mało twoich genów - pokiwałem z mądrością głową.

< Kimm? HALO RESZTA! PACZEĆ W LUSTRA BO IDZIEMY Z FABUŁĄ DO PRZODU! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz