poniedziałek, 27 października 2014

Od Rene CD Shayninga

- Dzięki - powiedziałam. - Ale teraz, ty mi powiedz: CO TY TUTAJ ROBISZ?
- Ryzowałem - wskazał łapą na obraz. - A ty? - uśmiechnął się pod nosem.
      Wprawiło mnie to w lekkie zakłopotanie, lecz otrząsnęłam się, i odpowiedziałam:
- Chciałam gdzieś wyjść. Po dotarciu tutaj, zobaczyłam Lizzley'a i zostaliśmy tutaj. Zbliżała się noc, więc przenocowaliśmy tu. Rano, czyli teraz, postanowiłam na coś zapolować, żeby mieć jakieś śniadanie. Teraz zastanawiam się nad zostaniem tu dłużej...
- Aleee... Wrócisz do reszty watahy, tak?
- Oczywiście - zaśmiałam się. - Nie będę tu przecież całe życie... Przyrzeknij mi jedno...
- Hmmm?
- Nie mów o moim... naszym, moim i Lizz'a pobycie tutaj.
- OK. Puścisz mnie już wolno?- zażartował Shay.
- Tak, biegnij - powiedziałam i oboje ruszyliśmy w przeciwnie biegnące sobie strony.
      Była to bardzo wczesna pora, ale wiedziałam, że wkrótce Liz się obudzi i mój plan diabli wezmą. Z tego właśnie powodu, musiałam się śpieszyć.
      W oddali zobaczyłam dwie sarny. Zaczęłam się skradać. Nagle coś je spłoszyło. To chyba ja... Trudno. Ruszyłam za nimi w pogoń.
      Stworzyłam siatkę z pięciolinii, którą rzuciłam im na drogę. Zaplątały się, a ja miałam czas, żeby je złapać. już były moje. Były mi podane jak na tacy. Wbiłam im kły w szyję. To co, że byłam cała brudna z tego wszystkiego? nie daleko płynęło jeziorko w którym się opłukałam.
      Jedno z martwych zwierząt zarzuciłam na plecy, drugie trzymałam w zębach ( oto i jak nie przechowywać wędlin i mięsa xD ). Wzniosłam się w powietrze i rozpostarłam skrzydła. W ten sposób szybko dotarłam na miejsce. Do zamku.
      Gdy dotarłam, na moje szczęście Lizz wciąż spał. Łapą przeczesałam delikatnie jego blond czuprynę. Po chwili obudził się.
      Zamieniliśmy ze sobą kilka słów i zabraliśmy się do jedzenia śniadania.

< Lizz, masz już trochę weny na srebrnej tacy : D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz