czwartek, 16 października 2014

Od Shayninga " Hiver"

Dzień był chłodnawy, łąka była zasnuta mgłą. Powietrze kuło w nos, ziemia mroziła łapy jednak to nie zmieniło mojego dobrego nastroju. Mimo zimna świeciło słońce, a to że niedawno padało, ukazywał tęczowy łuk na niebie.
 Niedawno zmarła Shantera, moja śmiertelna smoczyca. Było mi jej żal. Jednak było mi też siebie żal. Większość czasu  spędzałem swojemu stanowisku i Sasha opiekowała się smokiem. Nie sprawiłem się dobrze. Czułem boleśnie jej brak, miałem nadzieję, że ból minie. Ale niestety ....
 Westchnąłem. Zatrzymałem się na polance, wyglądającej tak samo jak wszystkie inne. Usiadłem i zaszyłem wzrok na niebie. Było piękne - błękitne skażone białymi chmurami. Przeleciały nad nim dwa kształty. Był to sokół. Poznałem po jego budowie. Po kolorze, rozpoznałem, że była to jakaś rzadsza odmiana, w końcu sokoły są szare. Nie brązowe. Jakież było moje zdumienie kiedy w drugim kształcie rozpoznałem sylwetkę Winter Time. Te tereny znajdowały się całkiem niedaleko Mrocznego Lasu, zbyt niebezpieczne dla tak nie odpowiedzialnego smoka! Ciekawe czy Kimm, wie...? Mimo woli postanowiłem pójść za nim. Alfa zabiła by mnie gdyby coś mu się stało. Wiem jaki to ból stracić smoka...

<> <> <>
Winter Time był naprawdę szybki. Musiałem wyczarować sobie falę przy najbliższym jeziorze by go dogonić. W końcu kilka kilometrów ode mnie, wylądował. Okazało się, że bawił się z ... sokołem!
- Dobra robota, młody - pochwalił go wilczym głosem. - Jednak jeszcze trochę tłuszczyku trzeba było by spalić!
Smok był dumny z siebie. Podszedłem cichutko, jednak ptak mnie ujrzał.
- Alarm! Alarm! - zaskrzeczał przekrzywiając głowę i rozprostowując skrzydła. - Napad kundlów!
- Ej, ej uspokój się! - warknąłem w jego stronę. - Nie jestem kundlem. I nie zamierzam się kłócić z jastrzębiem.
- Jestem sokołem - skrzyknął. - Da się odróżnić. Jastrzębie wyglądają bardziej jakby je piorun trafił.
Uśmiechnąłem się. Ptak przypomniał mnie. Smok trącił sokoła nosem,
- Tak wiem wiem wiem - mruknął. - Wiesz jak to zdjąć? Nie? To spadam!
Chciał odlecieć jednak chwyciłem go za nogę. Na jednej łapce miał  czarną obręcz. Wyczułem magię. Czarną magię.
- Nie dobrze - mruknąłem. - Hiver musimy cię szybko zanieść do watahy.
Nie wiem skąd znałem jego imię. Jedynym wyjściem było wdrapanie się na Wintera...
<Ktoś? Kimm? To już trzecie opowiadanie xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz