Wiedziałam że Shay nie chce opuszczać tej watahy. Ja też nawet wahałam się przy wzięciu ze sobą Caroline. Polubiłam ją i dowiedziałam się że zawsze chciała zostać podróżniczką. Postanowiłam że spróbuje.
- Mmm Carl? - spytałam z wahaniem waderę.
Ta spojrzała na mnie.
- Nie chciałabyś pójść z nami do watahy? Może by ci to trochę zastąpiło twoje marzenie. - zaproponowałam.
Caroline od razu rozpromieniła się.
- No jasne! - krzyknęła.
Uśmiechnęłam się.
<> <> <>
- Serio!? - pisnęłam - Więc kogo wolisz? Anashelle czy Malu? - zaśmiałam się szyderczo z brata.
Przygryzł wargę.
- O dobra żartowałam - poklepałam boleśnie go po plecach, i wrzuciłam do pobliskiej rzeki.
- Ej no! - warknął.
- To Carl! - wzróciłam łapę ku waderze. Ona popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- No .. teraz tak! - krzyknęła i wrzuciła mnie pod wodę.
Wynurzyłam się pluskając ją.
Chywciłam ją za łapy i pociągnęłam do rzeki.
Straciła równowagę i wpadłam do nas.
- Może wyścigi pływackie? - spytał Shay.
- Masz żywioł wody! - oburzyłam się żartobliwie.
Przewrócił oczami.
- I? Będę dawał fory i tyle!
- No dobra - mruknęłam - START!
I trzy wilki mknęły a za nimi aż "kurzyło" się od piany.
A rzeka nie kończyła się i nie kończyła .
..
<Shay? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz