czwartek, 5 czerwca 2014

Od Lili CD (Konkurs 3)


Polowałam w głębi lasu. Właśnie goniłam z soczystym jeleniem gdy ziemia pod moimi łapami zapadła się. Spadając do głębokiej dziury mocno uderzyłam głową w kamienną barierkę. Gdy spadłam na kamienną posadzkę byłam mocno przymulona i całe moje ciało było poranione. Z licznych ciętych ran sączyła się krew. Byłam bardzo zmęczona. Jakby tego było mało przyleciały wrony i dziobały moje ciało. Wzniosłam słabą barierę, żeby je odgonić. Leżałam tam już sześć dni. Byłam bardzo głodna i z dnia na dzień coraz słabsza. Co wieczór musiałam odnawiać kopułę. Cały ten czas myślałam jakby to było umrzeć i nie cierpieć już tak w tej dziurze..
Był to już siódmy dzień tej męczarni. Kopuła słabła, a ja nie miałam już siły by ją naprawić. Krople ciepłego, jesiennego deszczu spływały na mój pysk. Na szarawym niebie zaczynały wyświetlać się obrazy moich dzieci w rodziny bawiących się zgodnie na łące. To był piękny sen, który stopniowo zaczynał się psuć. Wszyscy mieli smutek w oczach i gorzkie łzy spływały po ich policzkach. A potem już był tylko mętny obraz klifu i ani jednej żywej istoty. Tylki cień i wieczny deszcz.
Nie mogłam na to patrzeć. Musiałam przeżyć. Na szczęście wizję tą przerwał lecący po niebie kształt wilka. To musiała być Rene. Niestety nie zauważyła mnie. W moim sercu zapłonęła iskierka nadziei. Jeszcze mnie szukają, nie jest za późno! Ostatkiem sił dźwignęłam bezwładne ciało i zaczęłam wdrapywać się po krętych schodach.
Odrzuciłam porośniętą mchem klapę i wydostałam się na zewnątrz. Byłam szczęśliwa, ale bardzo osłabiona. Runęłam na ziemie. Rany otworzyły się i z powrotem zaczęła wydobywać się z nich krew. Zemdlałam.
Zbudziłam się w jaskini Anashelle. Czułam palący bul w okolicy karku. Cała byłam w bandażach. Obok leżał też Shay.
<Ktoś? Anashelle? Może Shay?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz