niedziela, 1 czerwca 2014

Od Shayninga CD Sombry

Ta scena utkwiła mi w głowie...Na zawsze..
Mogłem po prostu patrzeć jak wyrok losu robi swoje - Sombra oszalała. Rzuciła się z klifu. Zostawiła całą watahę na lodzie. Osierociła dzieci. Złamała serca wilkom ..  Wszyscy pochylili głowy, zalewając się  łzami. Stałem twardo na ziemi choć sam walczyłem z ego szczeniaka co chciał uciec i schować się w lesie z podkulonym ogonem. Miałem dość. Było to zbyt przytłaczające. Starałem się być silny. Chciałem... Zamgliło mnie.Musiałem coś zrobić.
- Odsunąć się - rzuciłem. Wataha spojrzała na mnie  z przerażeniem.
- Shay .. ty chyba nie ... - usłyszałem głos Anashelle. Nie odwróciłem się. Skoczyłem z klifu.
-SHAY!
Leciałem w dół. Sam nie wiedziałem ile to potrwa. Kiedy ziemia leciała mi na spotkanie, wyczarowałem pod sobą wodę, która zamortyzowała upadek. Odetchnąłem. Wszystko było pokryte gęstą mgłą i kurzem więc musiałem się pochylić. Począłem pełznąć po ziemi.  Nie widziałem nic. Piekł mnie nos więc nic nie czułem. Moje ciało przeszedł dreszcz kiedy  łapa dotknęła czegoś miękkiego. Ciało Sombry. Objąłem je i wzniosłem się w powietrze - sam nie wiedzieć jak. Wylądowałem na klifie. Przez chwile nic się nie działo. Położyłem delikatnie Sombre na ziemi, strzepnąłem kurz z jej pyska i skrzydeł - po czym odbiegłem.
***
Nowa Alfa. Wataha potrzebuje nowej Alfy. To wszystko zbyt mnie przytłaczało. Ale musiałem dać radę.Wstałem z ziemi i rozejrzałem się. Nadstawiłem ucha. Z daleka dało się słyszeć ledwo słyszalny szept. Musiałem sprawdzić co to. Pomknąłem w las. Liście na drzewach schnęły z zaskakującym tempie, upadając pod moje łapy. Szept był coraz głośniejszy. Zahamowałem na jednej łapie. Przede mną rozpościerała się jaskinia z której dochodziło łagodne białe światło. Wszedłem do środka. Było to coś niesamowitego. Ściany świeciły przyjemnym blaskiem same były pokryte błękitnymi runami i rysunkami. Zamknąłem oczy pragnąc wtopić się w nie, zostać tam na zawsze, stać się jednością,zapomnieć o problemach. Otworzyłem oczy. Obejrzałem dokładniej rysunki. Przedstawiały dziwne sceny - prawdopodobnie z życia wilków. Niżej znajdowały się odciski łap - było ich 34 z tego kilka z nich całkiem nowych. Zamrugałem. Przyłożyłem łapę do jednej z nich. Pasowała. To byłem ja.
- Jaskinia Losu - wymruczałem. Spojrzałem na rysunki. Zamarłem. Przed ostatni przedstawiał śmierć Alfy.Ostatni ...
- Nie - wyszeptałem w przerażeniu - nie nie nie nie ...
Wybiegłem z jaskini. ,, Nie nie nie nie..." Przebiegłem cały las i stanąłem na przeciwko klifu.Ciało Sombry znikło.Nie było nikogo oprócz ...
- Kimm - warknąłem ostrzegawczo. Spojrzał na mnie z nad końcówki skały. W jego oczach drżała rozpacz, choć z pod zmarszczonych brwi wyglądały groźnie.
- Czego chcesz Shay? Nie pozwolisz mi podjąć decyzji? - zaśmiał się obojętnie. Już nie był podobny do tego radosnego, śmiesznego wilka którego spotkałem. Wojna i śmierć go zmieniła.
- Kimm, ani mi się waż - starałem się być twardy, ale było już tego za dużo.
- Wymiękasz?
Warknąłem, ukazując kły. To jego śmierć zobaczyłem w jaskini. Śmierć  ostatniej Alfy sprowadzi klęskę - nastąpi koniec.
- Wataha cię potrzebuje - zacząłem. - Nie zostawisz nas na lodzie jak Sombra? Ona by tego nie chciała...
- Sombra już się nie liczy - warknął po czym odwrócił się, a w jego oczach nareszcie dostrzegłem dawnego Kimm`iego. Drżały(oczy) w rozpaczy i szaleństwie. - Ty nic nie rozumiesz...
I rzucił się z klifu. Zawyłem i rzuciłem się by ratować przyjaciela.
<Kimm? Jeśli umrzesz ...  to cię zabije >.< >

Jaskinia Losu:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz