poniedziałek, 16 lutego 2015

Od Madelyn "Czas wielkiej próby"

Zimna deszczowa noc. Z nieba leje się jak z konewki a księżyc postanowił utrudnić mi podróż nie pojawiając się dzisiaj na ciemnym nieboskłonie. Nawet gwiazdy zniknęły za stadem szarych burzowych chmur. Niestety, mimo swojej mocy nie wolno mi zmieniać pogody. Taka jest zasada. Truhtem biegnę przez łąkę w stronę swojego domu- Watahy Srebrzystego Nieba. Kilka miesięcy temu wyruszyłam w podróż bez wiedzy Sombry i szczerze miałam nadzieję, że nie będzie mieć mi tego za złe. Miałam wiele istotnych informacji z Korpusu. W sumie to sama się zastanawiałam czy są one dobre czy złe. Na pewno złą rzeczą był fakt iż na stanowisko fuhrera objęto Edmunda von Mortiza - najgorszą chołotę ze wszystkich możliwych. Ehh... nadchodzą mroczne i ciężkie czasu dla zwiadowców. Zjazdy zamiast co kilka miesięcy będą co kilka dni a nowe szkolenia nie będą co rok tylko co miesiąc. Nic tylko iść się zabić. Dobrą rzeczą zaś było ustanowienie nowego herby, hymnu i mundurów. Wyglądają naprawdę super. Są wygodne i estetyczne. Do zestawu są jeszcze zielone peleryny z herbem i przepaski na łapy ze znakiem rangi zaś te dzielą się rosnąco na: spiżowe, stalowe, kryształowe, srebrne, złote, diamentowe i żelazne. Ja jeszcze posiadam stalową, ale za jakiś miesiąc zyskam kryształową. Jako iż mam dobry kontakt z Sombrą zabrałam również mundur dla niej. Jak go zobaczy padnie z wrażenia. Cały komplet wygląda naprawdę zjawiskowo. Szczerze... nie mogłam się doczekać jak zobaczę w tym Sombrę. Jeszcze z tymi swoimi wielkimi skrzydłami... 4evur. Przez swoje zamyślenie nie zauważyłam, że pogoda znacznie się poprawiła. Deszcz ustał a niebo nieco się rozpromieniło. Otrzepałam się z nadmiaru wody, ale nie wiele to dało, ale i tak dużo lepiej jest podróżować przy dobrej pogodzie. Przyspieszyłam,ponieważ chciałam być w watasze przed świtem by zrobić niespodziankę Sombrze.
Wstawał świt a ja byłam dopiero na granicy. Biegłam jak szalona czując znajomy wiatr na pysku. Powietrze miało świeży aromatyczny zapach, który występował tylko tutaj. Miałam wielką ochotę się zatrzymać i nacieszyć się powrotem, ale dużo lepiej poczuję się jak zobaczę zaskoczoną minę alfy. Biegnąc w stronę jej jaskini minęłam parę wilków wyruszających na polowanie. Widziałam wiele nowych pysków. Widać, że wataha rozwija się jak należy. Nie mogłam również doczekać się spotkania z jej szczeniakami. Przed podróżą widziałam je tylko raz, więc bardzo zależało mi na spotkaniu z nimi. W końcu dobiegłam do skalnego wzgórza gdzie była jaskinia Sombry i Kimm'a. Po cichu skradałam się do jaskini. Usłyszałam ciche rozmowy. Byłam pewna, że będę miała okazję zobaczyć całą rodzinkę. Po chwili wpadłam:
-Niespodzianka ferajna! Mam nadzieję, że sie nie gniewasz Sombruś, ale...- urwałam, ponieważ zobaczyłam tylko Kimm'a, jakąś białą waderę i szczeniaka. Kimm i wadera patrzyli na mnie jak wryci. Szczeniak (sądząc po wyglądzie była ta wilczyca) patrzyła raz na waderę raz na basiora. Może to jedna z córek Sombry? Usłyszałam cichutki głosik:
-Mamo, mamo! Co to za pani?
-Emm...nie wiem kochanie...
-...Madelyn.-wypowiedział Kimm. Patrzyłam na niego dość zdezorientowana. Mamo? Co tu się dzieje?
-Emm... Kimm? Mogłabym wiedzieć gdzie jest Sombra?- obydwoje milczeli. Kimm patrzył się w ziemię i próbował coś mówić, ale zawsze się powstrzymywał. Wilczyca również poszła w jego ślady. Jedynym zainteresowanym wilkiem w tym pomieszczeniu była mała wilczyca. Radośnie do mnie podbiegła mówiąc:
-Ciocia Sombra poleciała do nieba. Patrzy na nas z chmurek.- patrzyłam na wilczyce z niewzruszonym wyrazem twarzy. Analizowałam to co właśnie usłyszałem i szczerze... miałam ochotę wybuchnąć śmiechem:
-Nie wierzę... po prostu nie wierzę.Wracam po miesiącach a wam się zbiera na takie żarty?! Chyba zgłupieliście!- wykrzyczałam. Wtedy biała wadera wstała i podeszła do mnie:
-Wybacz, ale nie jest to żart. Nie znam cię, ale sądząc po twoim zachowaniu stwierdzam, że Sombra była ci bliska. Powinnaś wiedzieć, że ona nie dawno popełniła samobójstwo skacząc z klifu. Sami nie wiemy co było powodem, ale musiał być to silny powód. Mimo to Sombra nie jest bez winy. Zostawiła na pastwę losu swojego męża i dzieci. Nie chcę być nie miła, ale proszę abyś nie rozdrapywała starych ran. Kimm dość już przeszedł, więc najlepsze co teraz zrobisz to wyjedziesz stąd i to TERAZ.- położyła szczególny nacisk na ostatnie słowo. Przyzwyczaiłam się do tego, że nikt nie liczył się z moimi uczuciami. Jedyne co wtedy mogłam zrobić to wyjść i udać się na grób Sombry, czyli nad klif. Zacisnęłam zęby i warcząc wybiegłam z jaskini. Miałam ochotę wszystkich pozabijać. Sombra nigdy w życiu nie popełniłaby samobójstwa. Tym bardziej, że miała rodzinę. Bez zastanowienia biegłam w stronę klifu. Opętało mnie coś dziwnego... biegłam najszybciej jak mogłam, ale nie czułam zmęczenia. Miałam taką wielką ochotę zabić tego kto był winien jej śmierci. W głowie miałam miliony myśli w szczególności były to pytania, na które nie znalałam odpowiedzi. Liczyłam na to, że kiedyś je odkryję...
 Dobiegłam nad klif. Z dala słyszałam już szum morza. Gwałtownie się zatrzymałam kiedy na krawędzi zobaczyłam dosyć sporych rozmiarów kamień z płaską ścianką. Podeszłam bliżej i przeczytałam " Tu zginęła Sombra... pierwsza alfa Watahy Srebrzystego Nieba. " Lepiej nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie – zaczniecie tęsknić ". Usiadłam na samej krawędzi i spojrzałam w bezkresne morze mówiąc do siebie:
-Czy ty rzeczywiście sama się zabiłaś? Dlaczego? Ehh... nawet na mnie nie poczekałaś. Co cię napadło? No tak... głupie pytanie. Powody zawsze są proste. Żyjemy w prostym świecie, nie sądzisz? Wystarczy skoczyć i umierasz. Nie czujesz bólu, smutku, żalu... również radości, miłości, gniewu... mimo to nigdy nie zapominasz. Wiesz, że ja też nie zapomnę.- nie wiem jak to zrobiłam, ale obok mnie pojawiła się naturalnych rozmiarów kamienna figura Sombry... walecznej? W postawie stojącej patrzyła w dal z niewzruszonym wyrazem twarzy. Jej skrzydła był rozłożone jakby zaraz miała wzlecieć prowadząc swoją własną armię do zwycięstwa. Dziwne... jak miała to być figura liczyłabym na jakiś smutny wyraz, ale ten bardzo mi się podobał. Wyciągnęłam z torby mundur przeznaczony dla niej i przyozdobiłam nim figurę. Sombra mimo wszystko na to zasługiwała. Spojrzałam na figurę i nagle poczułam silny powiew wiatru. Przymknęłam oczy. Gdy je otworzyłam przez chwilę widziałam prawdziwą Sombrę i tak jak mówiłam... z mundurem było jej do twarzy. Zaraz potem moje wyobrażenie zniknęło tak nagle jak nagle się pojawiło. Wciąż patrzyłam na posąg alfy mówiąc:
-Od dzisiaj ten klif nazywa się Klifem Sombry Walecznej... jak dla mnie bomba.- dlaczego Walecznej? Sama nie wiem, ale coś czuję, że miało to coś wspólnego z jej śmiercią. Kiedyś wszystkiego się dowiem, a Sombra odzyska dobre imię. Nie wiem co się stało, ale wtedy mimowolnie się uśmiechnęłam. Zaraz potem ogarnęło mnie wielkie zmęczenie. Położyłam się tuż obok pomnika i już po chwili zasnęłam.

Byłam w ciemnym ponurym lesie. Szłam błotnistą wąską ścieżką. Doskwierała mi samotność. W powietrzu unosił się zapach wilgoci i pleśni. Emanowało w nim neonowe niebieskie światło. Nie było w nim żadnego zwierzęcia. Nie słyszałam nic prócz przerażającej ciszy zwiastującej coś naprawdę koszmarnego. Chciałam uciec, ale wydawało mi się, że las nie ma końca. Każda ścieżka prowadziła do nikąd. Wyczuwałam bardzo złą aurę... jakby obecność bardzo złej istoty. Byłam przygotowana do biegu, ale wiedziałam, że przed demonami nie można się ukryć ani przed nimi uciec. Rozejrzałam się wokół, ale nic nie zauważyłam... tylko pustka. Zaraz potem po moim ciele przebiegł dreszcz. Temperatura w tym miejscu spadła o co najmniej 15 stopni. Moje serce przyspieszyło a moje płuca domagały się więcej powietrza. W lesie zaległa gęsta szara mgła. Po chwili objęła cały las. Była tak gęsta, że ledwo co widziałam swoje własne łapy. Wtedy z mroku wyszedł czarny wilk z mieniącymi się czerwienią oczami:


Zatrzymał się. Staliśmy twarzą w twarz. Po chwili nasze oczy się spotkały. Demon prychnął:
-Wiedziałem, że wrócisz... wiedziałem, że będziesz szukać prawdy. Dobrze Ci radzę... NIGDY WIĘCEJ JEJ NIE SZUKAJ! - te słowa odbiły się echem po całym lesie. Na początku wydawały się odbijać od każdego drzewa a później dudniły w mojej głowie. Nagle poczułam w niej przeszywający ból wywołany przez bardzo wysoki dźwięk... to chyba był krzyk... albo wrzask. Demon zaczął się szyderczo śmiać i po chwili... po prostu rozpłynął się w powietrzu. Ja wciąż starałam się jakoś zagłuszyć ten okropny wrzask, ale na nic. Zaraz potem urwał mi się film...

Zaczęłam się budzić. Ktoś mną potrząsał i mówił do mnie " Madelyn, obudź się. ", ale ja nie chciałam się budzić. Tym bardziej, że moja głowa chciała eksplodować w najbliższym czasie. Jednak natręctwo tej osoby wzięło górę. Powoli zaczęłam się budzić i otwierać oczy. Wilk odsunął się by dać mi więcej przestrzeni. Złapałam się za głowę i rozejrzałam. Słońce chyliło się już ku zachodowi a pomnik wyglądał jeszcze lepiej w jego blasku. Wtedy usłyszałam pytanie:
-Ty jesteś Madelyn, prawda? Byłaś znajomą Sombry? - usłyszałam głos młodego basiora.
-Byłam? Nadal jestem. Widzę, że moje imię już znasz. Ja mogłabym więc zapytać z kim mam przyjemność? - wciąż wpatrywałam się w dal, ale odpowiedź, którą usłyszałam sprawiła, że moje serce zabiło szybciej:
-Jestem Lizzley... - chciał kontynuować, ale ja zerwałam się na równe nogi i spojrzałam na wilka. Czyżby był to syn Sombry? Gdyby się nie przedstawił raczej bym go nie rozpoznała.
-Lizzie?

(Lizzley? Przepraszam za długość i w ogóle, ale wypadłam z wprawy i nie za bardzo mam do kogo napisać XD )

1 komentarz: