niedziela, 8 lutego 2015

Od Rene CD Shayninga

   - Wojna Shayningu. Zaczęła się - powiedziałam. Basior wyglądał na zdezorientowanego i zaszokowanego.
   - A-ale jak to? Przecież...
   - Przygotuj oddziały, Shay - nagle włączył się Kimm. - Rene, sprawdź nadciągające siły wroga... - Alfa gwałtownie złapał się za głowę. - Nie!... Zostaw... mnie!... Zostaw watahę!
      Wszyscy patrzeliśmy na niego jak na wariata. On nigdy nie miał takich napadów...
   - On idzie - powiedział idiotycznie śmiejąc się Kimm... A może... to nie był on? - Idzie postrach najgorszych! - Jego oczy... Zalśniły krwistą czerwienią... - Władca wszystkich demonów! Tak samo i mnie! Demona Shogono! Nie macie najmniejszych szans! On was wszystkich zniszczy! Zniszczy waszą watahę! - Alfa opadł bezwładnie na ziemię. Na szczęście, moja matka złapała go i zapobiegła rozbicia jego czaszki... Sama wolę już o tym nie mówić.
      Zanieśliśmy go we troje do jego jaskini, którą dzielił ze swoimi dziećmi i Lebelle... też nie chcę opisywać jej miny i zachowania, kiedy zobaczyła Kimm'iego w tym stanie.
*   *   *
      Gdy się obudził, wolał zostać sam, żeby... chyba się odstresować. Nie powiedział czemu, a my woleliśmy nie pytać i nie wnikać w jego sprawy. 
      Po kilku minutach poprosił do siebie Shaya (jak by co, to ja nie podsłuchiwałam, tylko słychać było głos Kimm'iego: ,,Shayning! Chodź tu w tej chwili!''). Mama rozmawiała z Lebelle, Clear nigdzie nie było widać, tak samo jak Falvie. Cały czas miałam w głowie słowa demona, który opętał samca Alfa ,, On was wszystkich zniszczy! Zniszczy waszą watahę!''. Szybko otrząsnęłam się z tych myśli.
      Usiadłam pod jakimś drzewem. Zamknęłam na chwilę oczy... Kiedy je otworzyłam, obok mnie siedział Lizz. Mogę przysiąc, że nie usłyszałam go, kiedy tu podchodził.
   - Słyszałem - spojrzał mi w oczy. - Że byłaś w sali tronowej bogów, że oni kazali wybrać ci sześć wilków. Wiem, że mnie wybrałaś. Ale... Ja muszę zostać z watahą, pomagać ojcu. Widziałaś, co dziś się z nim stało...
   - Bogowie nie powiedzieli, że będzie to najbliższa wojna. Równie dobrze, może to być za kilka lat. Wtedy będzie już po tej wojnie.
  - Jeśli przeżyjemy - wbił wzrok z pochmurne niebo.
  - Musimy. Wataha wygrała wojnę ze smokami. Było nas mniej. Teraz dołączyli nowi, silni członkowie. Damy radę - położyłam głowę na jego ramieniu. 
   - Tak. Damy radę - powtórzył basior. Siedzieliśmy tak długo. Słuchaliśmy muzyki z MP3 Lizz'a.
      Szare chmury zaczęły odsłaniać pomarańczowe niebo pokryte różowo-lawendowymi obłokami. wlepiliśmy wzrok w chowające się za horyzont słońce. Nikogo już nie było, poszli do swoich jaskiń. Siedzieliśmy sami, a w promieniu ok. 5 kilometrów nie było żywej duszy. Wyjęłam słuchawkę z ucha. 
      Wyciągnęłam łapę przez siebie, a w niej zaczął kłębić się cień. Kiedy wszystko zaczęło ,,trzymać się kupy'', trzymałam wisiorek z czarnym kamieniem, w którym odbijało się nocne niebo. Zrobiłam to samo z powietrzem, które przybrało postać białego kryształu.
      Założyłam Lizzley'owi czarny wisior, a sobie ten biały.
   - Myślałem, że wiem o tobie większość rzeczy - wymamrotał wpatrując się w podarunek. - Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że umiesz zrobić coś z niczego.
   - Szczerze? Ja też nie wiedziałam - zaśmiałam się i usiadłam przed nim. Przysunęłam się trochę bliżej, a nasze amulety zaczęły świecić. Choć przez chwilę byliśmy blisko siebie. On nie miał na głowie obowiązków następcy Alfa, a jak nie musiałam latać od lasu po góry, od gór do granicy, a kiedy wracam - jest już noc.
   - Rene! - usłyszałam głos Shayninga. Odwróciłam się w stronę dźwięku.
   - Ja...- wycedziłam.
   - Rozumiem - powiedział spokojnie Lizz. - Idź.
      Poderwałam się i pobiegłam do Samca Delty.
   - Mamy problem - powiedział.
<Shayning? Co za problem? Jaki problem? Było nie popędzać xD>

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Masz teraz problem na głowie x3
      Pasuje? Tak? Nie? Tak co owak - wymyślaj problem! :3
      Co za problem? Jaki problem?Było nie popędzać, a teraz - wymyślaj *^*

      Usuń