środa, 25 lutego 2015

Od Shayninga CD Katriny

Nikt się nie zgłosił. Widocznie nikt nie miał lepszego pomysłu. W końcu ja nieśmiało podniosłem rękę, a że jaskinia była mała, nas trzech,  nie było możliwości, że mnie nie zauważą.
- Em...  Mówisz, że mamy użyć najsilniejszą moc, tak? To co takiego może zdziałać woda?
- Utopić, zgasić, nie wiem. - mruknęła Katrina machając lekceważąco ręką, aż kasztanowe pióro Hivera, które trzymała w ręce, o mało nie wypadło. - Potrafisz zmieniać postać wody, nie? Możesz go zamrozić.
- To nie jest takie łatwe - mruknąłem. - Do dyspozycji potrzebuje naprawdę mroźnego klimatu. Nie mam zamrażalki w ciele.
- Przypomnij sobie twój największy atak jaki zdołałeś wytworzyć - podpowiadała Katrina.
- Kiedyś stworzyłem ogromną falę z niczego, aby powalić smoka, który trzymał Anashelle - wzruszyłem ramionami.
- Możesz zrobić taką samą na wojnie?
- Eee... Raczej nie. Byłem wtedy bardzo zły.
- No to się rozzłość! - wykrzyknął Kimm.
- To nie jest takie łatwe! - również krzyknąłem zirytowany.
- Pomogę ci - odparł. - Wyobraź sobie, że wędrujesz po terenach, bardzo głodny...
Zamknąłem oczy. Dobrze znany mi ból brzucha powrócił w głowie.
- ... I tak szukasz i szukasz tego jedzenia, ale nic nie możesz znaleźć. Zaczyna cię ogarniać smutek i rozpacz. Jesteś coraz bardziej słabszy. I nagle patrzysz, a tam .... Wielka, ogromna babeczka, polana smaczną ciepłą czekoladą, rozpływającą się po jej cukrowych ściankach...
Głos przyjaciela rozmarzył się. Nie byłem ofiarą cukru więc trudno mi było to sobie wyobrazić.
- ...I kolorowa posypka, niczym kwiaty na łące... Wszystko to tak pięknie pachnie, aż ślinka cieknie... A wokół latają małe różowe wróżki  które śpiewają chóralnie. Zaczynasz robić się coraz bardziej głodny, masz chrapkę na tą babeczkę. I tak podchodzisz coraz bliżej i bliżej...
Głos Kimmiego zaczął przyśpieszać.
- I NAGLE NI STĄD NI ZOWĄD WYSKAKUJE CI TAKI WIELKI TŁUSTY GRUBAS, TŁUSTSZY OD BABECZKI ,ZWANY DAJMANO  ZABIERA CI TĄ BABECZKĘ POŻERA W CAŁOŚCI I MLASKA AŻ ŚWIAT SIĘ TRZĘSIE, Z TYM GŁUPIM UŚMIECHEM NA PYSKU...
Otworzyłem gwałtownie oczy. Na policzkach Kimmiego malowały się czerwone plamy, wyglądał na rozzłoszczonego, z czego ja nic nie poczułem. Odetchnął nagle i spojrzał pytająco.
- I co? Pomogło?
- Eeee... Raczej nie.
- Psia kość!
< Kimm? Kat? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz