Mój pokój błysnął światłem. Jednak znikło ono po chwili, znów zostawiając mnie w ciemności. Wsłuchałam się w ciszę, pewna obaw. Ale spokojny oddech wciąż istniał w głębi pokoju. Był wyraźny i głośny.
Nie miałam się czego bać.
~
Trochę kręciło mi się w głowie. Nie pamiętałam zbyt wiele z kilku ostatnich chwil. Jedyne, co cały czas siedziało w mojej głowie, to przeszywający ból w boku. Zerknęłam na moje ciało, ale nie miałam żadnej rany. Jedynie cienką, prawie niewidoczną bliznę między żebrami.
Ledwo wstałam na nogi, a na moją szyję rzuciła się Clear.
- Chris!
Spojrzałam pytająco na szczenię. Jej oczy były puste i matowe, cały czas wpatrujące się w jeden punkt. Nie miałam pojęcia, co się stało.
- Clear... Wszystko w porządku? Coś jest nie tak z twoimi oczami...
Na pysku wadery malował się smutek i prawie rozpacz. Cały czas dotykała mnie łapą, jakby bała się, że ją opuszczę.
- Nie wiem... - wyszeptała cicho - Moje oczy... Ja nic nie widzę.
Jęknęłam. Czy to mógł być wynik ataku? Szkoda mi było tak młodego szczenięcia. Utrata wzroku musi być okropna.
- Nie martw się - wymusiłam na sobie wesoły ton - Wszystko będzie OK. Obiecuję.
Clear uśmiechnęła się blado.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz