Nie wiedziałam co powiedzieć.Żadne słowo nie określi mojej miłości do niego.Nagle słowa wyrwały się z mojego pyska i zaczęłam recytować wiersz o miłości...
- Gdy słońca blask nad morza lśni głębiną,
Myślę o tobie, miły.
Wzywałam cię, gdy księżyc niebem płynął
I zdroje się srebrzyły.
Widzę cię tam, gdzie skraj dalekiej drogi
Szarym zasnuty pyłem,
A nocą gdzieś wędrowiec drży ubogi
Na ścieżynie zawiłej.
Słyszę twój głos w szumie spienionej fali
Bijącej o wybrzeże,
Lub w cichy gaj przychodzę słuchać dali
W zamierającym szmerze.
I wtedy wiem, że jesteś przy mnie, blisko,
Choć oddal cię ukryła —
Przygasa dzień, wnet gwiazdy mi zabłysną,
O, gdybym z tobą była!
- Zaraziłem cię tym wierszem? - zaśmiał się przybliżając się powoli do mnie.
- To moje wyznanie miłości... - powiedziałam po czym Kolos przerwał mi pocałunkiem.
- Jedno spojrzenie, miła, twoich oczu
I na mych ustach jeden pocałunek —
Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,
Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?
Kochana Katrino,
Czy wiersz ci przerywam,
Twe oczy błyszczą głębią oceanu...
- A twoje pustką w sercu twym,
Którą ja wypełnię...
<Kolosie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz