- Nie! - krzyknęłam biegnąc w stronę, gdzie ostatnio usłyszałam wilczycę.
Potknęłam się o coś ciepłego i padłam na ziemię. Nosem wyczułam Chris. Była czymś pozlepiana. Polizałam to. Okazało się, że to krew.
Przeraziłam się. Nie mogłam jej stracić! Nie mogłam odejść, bo bałam się, że ją zgubię. Zaczęłam wyć o pomoc. Nie wiedziałam, czy ktoś usłyszał... Położyłam głowę na piersi wadery i zaczęłam płakać.
Usłyszałam głos Katriny. Stała najprawdopodobniej obok mnie. Niepewnie dotknęłam jej łapy ogonem.
- Co się stało?! - spytała przerażona wilczyca.
- Coś... Nas... Zaatakowało... - wychlipałam.
Nie zdołałam nic więcej powiedzieć. Rozpłakałabym się jeszcze bardziej.
- Czy... Ona... Przeżyje..? - spytałam po chwili.
- Nie wiem... - mruknęła Kat.
Zaczęłam wyć smutno. Czemu nie mogłabym umrzeć wraz z nią?! Łzy ciekły po moim pysku niczym rzeka, a nie mogłam ich żadnym sposobem powstrzymać.
Spoważniałam. Skoro nie mogłam umrzeć wraz z nią, to ona musi żyć ze mną! Otworzyłam oczy i wyobraziłam sobie postać wilczycy.
Rozbłysnęło białe światło. Delikatnie dotknęło Chris i oplotło jej brzuch. Rana zaczęła się goić, a futro oczyszczać. Po jakichś pięciu minutach Chris była cała i zdrowa. Rzuciłam jej się na szyję, płacząc.
- Chris! Żyjesz!
<Chris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz