wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Karino


   Shayning zaprowadził mnie do Sombry - Alfy Watahy Srebrzystego Nieba. Poczułem ogromny stres, sam nie wiedzieć czemu. Spojrzałem z wahaniem na basiora - był ode mnie wyższy i starszy więc miałem z tym problem. Uśmiechnął się.
    - Sombra! - krzyknął. Tuż obok mnie wylądowała wielka czerwona wadera (Czemu ,,wielka"!? To przez to że jestem bardzo niski. ) z lekkim pacnięciem przyprawiając mnie prawie o zawał serca.
    - Emm... Sombra... to jest... - nie dokończył widząc, że wilczyca utkwiła wzrok na jego szyi. Spojrzał w dół. Ledwo widziałem jego zdziwiony wyraz twarzy.
    - A to skąd się tu wzięło?
   Sombra zamyśliła się po czym zaczęła z prędkością ulewy wyrzucać pytania:
    - Gdzie byłeś?
    - W lesie.
    - Po co?
    - Po lekarstwo dla Shantery.
    - Udało ci się?
    - Nie.
    - Kogoś spotkałeś?
    - Jego. - wskazał pyskiem w moją stronę. Sombra zwróciła się do mnie:
    - Jesteś zagubionym?
    - Eeee... - bąknąłem. Westchnęła cicho.
    - Może łatwiej: zgubiłeś się w głuszy?
    - Tak...
   Z powrotem do Shayninga.
    - Pomogłeś mu?
    - Nie tej... Zostawiłem w lesie...
   Sombra prychnęła.
    - Pytam poważnie!
    - No przecież że tak!
    - Poświęciłeś się?
    - No... jeśli masz na myśli że nie dałem się ognikom ... Zaufałem mu i skoczyłem w przepaść ....
   Twarz wilczycy rozjaśnił uśmiech.
    - Gratuluję! Jesteś wybrańcem Bosque!
    -  To dlatego mam ten świetlisty medalion!
    - Tak! - pisnęła. Trąciłem go pyskiem przypominając o sobie.
    - A tak... To jest Karino - przedstawił . Teraz wszyscy gapili się na mnie. Miałem ochotę schować się za plecami Shayninga niczym szczeniak. W końcu nim prawie byłem. No, sorry mam dopiero 2 lata! A raczej rok, ale 2 lata kończę jutro.
    - Chciałbyś dołączyć do watahy? - zapytała.
    - Chyba nie mam wyboru - zdałem się na lekki uśmiech.
<Sombra? Shayning?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz