wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Strangera

   Podkuliłem łapy i oparłem łeb o wilgotną ścianę jaskini. Czekałem znudzony czy ktokolwiek dzisiaj przyjdzie. Z radością stwierdziłem, że ze mną jest coraz lepiej. Zaniki pamięci są coraz rzadsze, i powoli zaczynam chodzić. Nie wytrzymałem i kuśtykając wyszedłem z jaskini choć nie wolno mi było tego robić. Przed topolą zgromadziło się sporo wilków. Starając się zostać niezauważony podszedłem cicho i przebiłem się przez tłum. Na środku stała Amicitia. Zawahałem się. Mimo, że wyglądała inaczej, widziałem, że to ona. Zrobiła się wyższa, jej sierść poszarzała. W jej oczach widziałem strach, jak u osaczonego zwierzęcia. Chciałem zrobić krok w przód, ale coś mnie zablokowało. Wszyscy patrzyli na nią obco. Jej ciałem przeszedł dreszcz po czym zerwała się do szalonego biegu, połykając gorzkie łzy. Kiedy się oddaliła, bez najmniejszej świadomości ruszyłem za nią w pogoń, ignorując zdziwione szepty, wredne komentarze i pare przekleństw które sobie nazbierałem popychając kogoś w błoto. Biegłem na tyle szybko na ile pozwalała mi noga. Znalazłem się w zagajniku. Nigdy go nie widziałem. Nagle przed oczami mignęła mi srebrna smuga. Dopiero teraz zobaczyłem Amy pod drzewem miotającą się w niespokojnym śnie. Podszedłem cichutko i trąciłem ją nosem.
    - Amy... - wyszeptałem. Kiedy się zbudziła i mnie ujrzała, jej źrenice powiększyły się do nienaturalnego stopnia.
    - Nie zbliżaj się! - warknęła odskakując. Spojrzała na mnie z rozpaczą. - Nie chcę by ci się coś stało.. przeze mnie...
    - Amy co się z tobą stało!? - zapytałem coraz bardziej zagubiony sytuacją. Popatrzyła na mnie niepewnie.
    - Poznajesz mnie?
    - Jak bym mógł cię nie poznać? - zapytałem ze śmiechem. Kąciki jej ust uniosły się lekko na kształt wdzięcznego uśmiechu, lecz opadły równie szybko. Znowu była zgubioną wilczycą.
    - Amy.. Proszę... Powiedz co się stało... - spytałem z rozpaczą, dotykając łapą jej srebrzystej sierści.
   Poczułem nie przyjemne iskierki więc cofnąłem łapę.
    - Ja..ja nie mogę! - pisnęła, a w jej oczach zalśniły łzy. - Nie mogę ci tego zrobić!
   Załkała, mała ochotę uciec. Zrobiło mi się jej tak żal.. Chciałem pomóc. Przytuliłem Amy, ignorując nie miłe iskierki, którymi parzyła. Czasem zdawało się, że ją kocham ... Bo naprawdę coś do niej czuje...
<Amy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz