niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Lili "Powołanie"

   Był wczesny ranek.Czerwone słońce zaczynało wyłaniać się zza gór.Postanowiłam udać się na spacer. Myślałam, że jeśli ostatnio na takim spacerze spotkałam Cazador, to może tym razem też czeka mnie jakaś niespodzianka.
   Obrałam kierunek na Mroczny Las. Nie czułam lęku, że coś może mi się stać. Gdy doszłam do ściany drzew zawahałam się, ale weszłam do środka. O dziwo przez całą drogę nie wyskoczył na mnie żaden potwór. Szłam cały czas przed siebie i rozmyślałam.
   Nagle moim oczom ukazało się światło. Przyśpieszyłam. W pełnym pędzie wpadłam na polanę, a właściwie łąkę otoczoną z jednej strony burymi drzewami Mrocznego lasu, a z drugiej brzozowym zagajnikiem.
   W jednej chwili pojawił się przede mną Opues - pan przeciwieństw. Był taki jak opowiadały wilki. Jego sierść mieszała się z mgłą, a oczy płonęły błękitnym ogniem.
    - Witaj Lili - powiedział łagodnie. - Czekałem.Wiedziałem, że tu przyjdziesz.
   Po prostu mnie zatkało. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zaczęłam się jąkać.
    - E-e-e...-wymamrotałam.
   On nie odpowiedział tylko podsunął mi amulet. bez większego namysłu sięgnęłam po podarunek i nałożyłam go na szyję.
    - Mam nadzieję, że podoba ci się prezent- powiedział bóg.-Chciałbym abyś została kapłanką.Będziesz pośrednikiem między mną a wilkami.
   - Nie mogę odmówić takiej propozycji-odparłam po czym skłoniłam się nisko, odwróciłam się i ruszyłam w drogę powrotną.
   Przebiegłam przez cały Mroczny Las. Gdy z niego wyszłam nie wiedziałam jak jest późno. Niebo było zasnute ciemnymi chmurami, z których wyłonił się rubinowo czerwony księżyc. Zauwżyłam, że moje futro zmieniło kolor i płonie błękitnym ogniem. Oczywiście nic nie czułam bo to był magiczny ogień. Bez większego namysłu ruszyłam w stronę Świątyni Równości.
   Po drodze zobaczyłam idącego przez las, w tę samą stronę Muzyka.Zwolniłam, aby się przywitać.
    - Cześć.Do kąt idziesz-zagadnęłam.
    - Cześć.Przed siebie.Jak chyba widać-odparł żartobliwie.
    - Ja lecę do Świątyni Równości.
    - Pójdę z tobą. Jeśli nie masz nic przeciwko-zaproponował. Nie pytał o mój wygląd ani powód w jakim tam zmierzam.
   Skinęłam porozumiewawczo głową i ruszyliśmy.
   Gdy dotarliśmy na łąkę, gdzie była położona świątynia zobaczyliśmy światło. O dziwo blask wydobywał się spod ziemi z budowlą. Podeszliśmy bliżej. Z tego miejsca widzieliśmy już dokładnie korytarz prowadzący po schodach pod ziemię. Zeszliśmy po nich do podziemnej komnaty.



   Było tam słychać ciche dźwięki fletu. Sufit był przejrzysty i wydawało się, że go w ogóle niema. Ściany ociekały wodą, która wsiąkała w miejscami porośniętą trawa posadzkę. W samym centrum komnaty stała otwarta księga.


   Muzyk i ja byliśmy urzeczeni pięknem tego miejsca i rozglądaliśmy się dookoła. W międzyczasie ogień, którym płonęło moje futro zgasł.
   Podeszłam do księgi i zaczęłam ją czytać. Na pierwszej stronie, na której była otwarta, pojawiły się świecące litery tworzące napis: ,,Witaj w Komnacie Tajemnic''. Zastanawiałam się co to ma do rzeczy, ale w głowie miałam pustkę. Przekręciłam stronę. Napis ma niej mówił: Księgi pomogą wam w trudnych sprawach''. Zrobiłam wielkie oczy bo nadal nic nie rozumiałam.
   Cieszyliśmy się pięknem tego jaskini jeszcze przez jakiś czas, a potem poszliśmy opowiedzieć o tym Sombrze.
<Muzyk?Sombra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz