Trochę zawstydzona położyłam się na ziemi. Zasnęłam. Miałam dziwny sen. Dziwny, ale szczęśliwy.
Siedziałam sobie z Shyningiem na łące obserwując ptaki. Nagle zza drzew wyłoniła się ciemna sylwetka wilka. Biegła w naszą stronę. Gdy była już niedaleko rozpoznałam w niej Janee... I tu sen się kończył.
Obudziłam się w tym samym miejscu, w którym zasnęłam. Koło mnie leżał jeszcze Shyning. Przeciągnęłam się i spojrzałam w taflę jeziora. Przeglądnęłam się w nim jak w lustrze, jednak po chwili zamiast mojego odbicia widziałam tam znak, który wyrysowałam w ziemi gdy wzywałam siostrę. Czułam, że ma to jakieś znaczenie, przynajmniej dla mnie, ale postanowiłam nikomu o tym nie mówić. Przynajmniej na razie.
Usłyszałam ziewanie. Odwróciłam się. Shyning był już na nogach. Właściwie to cała wataha, nie tylko z wilkami budziła się do życia.
- Jak minęła noc? - zapytałam przyjaźnie Shyninga, który w trzech susach był już przy mnie.
<Shyning? Pasowało? Nie przywaliłam >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz