Nie mogłem uwierzyć że mój własny ojciec chciał mnie zabić! Biegłem obok demona Gerrego. Popatrzył się na mnie czule.
-Nie spodziewałem się tego po twoim ojcu...-mruknął do mnie cicho - Tak mi przykro...
Chciałem coś powiedzieć ale zabrakło mi tekstów.
-No, już jesteśmy - uśmiechnął się do mnie.
Jakieś wilki wskakiwały na Gerrego ale on tylko je odpychał je z łatwością.
-Witaj Sombro! - zwrócił się do czerwonej wilczycy. - Miło cie znów widzieć!
-Czego tu chcesz Gerry... -odparła szorstko wilczyca.
Gdy rozmawiali popatrzyłem w górę.
-Jaki ładny księżyc... - mruknąłem do siebie głupio.
Nagle zza krzaków wybiegła wilczyca przyprawiając mnie o zawał serca.
-Demon! -warknęła na mnie.
Popatrzyłem na nią nic nie rozumiejąc.
-Eee, nie jestem demonem... - wykrzywiłem się - A tamten to mój przyjaciel...
Jej twarz zmieniła wyraz.
-O, to w takim razie przepraszam... Jestem Katrina a ty?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdy nagle Sombra podeszła do mnie.
-Chodź Kolosie, muszę cię oprowadzić - trochę niechętnie powiedziała wilczyca.
<Katrina? Sombra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz