- Gwoli ścisłości. - zaczęłam. - To ja tu rządzę, więc to ja pierwsza wyznaję, zrozumiano?
- Oczywiście. - powiedział Kimm, salutując. - Wszystko jasne.
- Dobrze. A teraz chodź...
Pociągnęłam go przez las, aż na tereny, które "teoretycznie" nie należały do naszej watahy. Jednak to nie była prawda. Za lasem była plaża, o której wiedziałam tylko ja i teraz Kimm. Gdy mu ją pokazałam, oniemiał. Zatrzymał się i powiedział.
- To miejsce jest piękne... Ale nie tak jak ty...
- Schlebiasz mi, lizusie! - zaśmiałam się.
- Nieprawda!
- Prawda, nieprawda... Co za różnica! Jednak jest jedna sprawa...
- Jaka? - spytał.
- Oświadcz się alfie jak należy! - wrzasnęłam roześmiana.
<Kimm?>
A tak wyglądała ta plaża:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz