poniedziałek, 10 marca 2014

Od Lionela CD Jacka

   Nie wiedziałem co robię. Po prostu robiłem. Wstąpiła we mnie jakaś wielka siła.
   Smoki patrzyły na mnie jak zaczarowane. Pewnie mnie widziały, ale nie mogły zareagować. Po przywaleniu Jackowi rzuciły się na mnie i spaliły mnie żywcem.
   Co prawda miałem swoją osłonę z farb, ale i tak ogień mnie dosięgnął.
   Czułem ból, tylko diabelski ból. Był okropny, ale wiedziałem, że muszę to zrobić dla innych. Spadłem.
Nie wiem ile leżałem. Ale chyba długo, bo wszyscy ucieszyli się, gdy mnie zobaczyli przytomnego. A raczej żywego. Później dowiedziałem się dlaczego żyję, a nie rozkładam się na dole jakiejś dziury. Opowiedziała mi to Sombra.
   Gdy spadłem wszyscy myśleli, że nie żyję. Ale ja miałem bardzo mało krwi i byłem w ciężkim stanie. Smoki upewniły się, że jest mi źle, dmuchnęły we wszystkich dymem, przez co Kiiyuko prawie się udusiła, po czym odleciały.
   Zanieśli mnie do jaskini bardzo ostrożnie, bo jak to powiedziała alfa, praktycznie się rozsypywałem. Anashelle, Feniks, Amicitia i wszyscy, którzy mieli jakiekolwiek umiejętności leczenia zasiedli wokół mnie.
W pewnym momencie odkryli na moim ciele pewną ranę, której nie można było usunąć, ani nie mogła się zasklepić sama. Był to kawałek mojej trucizny, którą wzniosłem wokół siebie jako tarczę, a która zwróciła się przeciwko mnie. Tkanka wypalona była przez całe moje ciało, wzdłuż i wszerz przecięła nie na wylot. W tym momencie została tylko Amy, Anashelle i Sombra, która mówiła, że nigdzie nie pójdzie.
   Anashelle stwierdziła, że zostawi sprawę Amy, z niewiadomych mi powodów, a także niewiadomych dla nikogo, kto nie jest Anashelle. Amicitia z kolei powiedziała, że jej zaklęcia opierają się na alchemii. Tylko są dużo lepsze i bardziej dopracowane niż to było kiedyś. Martwi nie zamieniają się w oślizgłe kupy flaków, tylko, jeżeli ma się ciało nieboszczyka, za pomocą żywego można przyzwać duszę. Dokonać wymiany.
Ale, ku jej zszokowaniu nadbiegła Anabelles. Wyglądała na wymizerowaną, głodną i bez chęci życia. Jej futro było brudne i pełne rzeczy, o których lepiej nie wspominać. Chciała, aby Sombra znów ją przyjęła, lecz gdy zobaczyła mnie, nieżyjącego już i z tą ohydną raną, spuściła łeb i powiedziała, że się wymieni.
   Amicitia gorąco zaprotestowała. Powiedziała, że można zawsze za Jacka, ale Anabelles odparła, że wie o co chodzi i że to musi być żywa istota. Amy była piekielnie smutna. Chciała, aby wróciła do watahy, a mnie niech szlag weźmie. Sombra nie odzywała się, bo była za wymianą. Anne i tak jej obrzydła, i nie była z jej watahy.
   W końcu się zgodziła, narysowała jakiś krąg i zaczęła mamrotać zaklęcia. Zajęły jej tylko parę minut.
Gdy się obudziłem, moje ciało było całe, a przez ciało Anabelles przebiegały te same rany, co przed chwilą przeze mnie. Byłem żywy.
   Ciała Jacka nie znaleziono. Sombra podejrzewa, że to smoki je zabrały. Ale mnie nie obchodziło nic oprócz tego, że żyję. Żyję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz