- Jak minęła noc? - zapytałem wesoło Anashelle. Popatrzyła na mnie złotymi oczyma.
- Dobrze... Śniła mi się siostra...
Zamknęła na chwilę oczy, jakby wspominała zmarłą Janee. Przytuliłem ją pocieszająco.
- Nie martw się. Każdy kiedyś będzie musiał umrzeć...
Wilczyca posłała mi spojrzenie którego nie mogłem zrozumieć. Było mieszanką smutku, bezradności i radości.
- Shyning... Posłuchaj... Wiesz już, że potrafię kontaktować się z duchami... Ona gdzieś tu jest, widziałam ją! Nie zniknęła całkowicie! - wtuliła się we mnie. - Mam nadzieję, że kiedyś ją odnajdę ...
- Na pewno ci się uda! - pocieszyłem ją. Posłała mi wdzięczne spojrzenie i ścisnęła mocniej kryształ, który cały czas trzymała w łapie.
***
Podczas popołudnia wybrałem się do lasu. Szukałem czegoś wyjątkowego. Anashelle wybrała się w jakieś wyciszone miejsce by znowu pozostać sam na sam z rysunkiem gwiazdy nad którym tak często pracuje. Po długich poszukiwaniach znalazłem to po co tu przyszedłem. Szklana róża. Zerwałem ją ostrożnie po czym wyszedłem z lasu z różą w pysku.
***
Wieczorem spotkałem się z Anashelle na Ukrytej Plaży. Spacerowaliśmy razem po złotych piaskach podczas zachodu słońca . Rozmawialiśmy dużo. Starałem się nie poruszać tematu Janee, lecz Anashelle była bardzo zadowolona z siebie. Sądzę, że udało jej się nawiązać połączenie z siostrą. Pod koniec spaceru wyciągnąłem szklaną różę w jej stronę i zapytałem:
- Anashelle, czy chcesz być moją na zawsze?
<Anashelle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz