Zbliżyłam się do białej wilczycy. Pierwszym co mi się rzuciło w oczy był brak jednego skrzydła. Pokręciłam głową. Kolejna pokrzywdzona przez okrutny los. Zbliżyłam się do niej powoli.
- Hej... Nic ci nie jest? - spytałam.
- Nie. - powiedziała patrząc na mnie twardo. - Nie spytasz mnie nawet jak mam na imię?
- W niczym nie jest mi to potrzebne... - zaśmiałam się. - Powiesz mi to kiedy zechcesz.
Wadera w milczeniu pokiwała głową. Wstała, odwróciła się i poszła dalej.
- Czekaj! - zawołałam za nią. - Masz gdzie spać?!
Martwiło mnie to, ponieważ robiło się późno. Jednak ona nie wyglądała jakby nie interesowało ją to. Dogoniłam wilczycę truchtem. Odwróciła łeb w moją stronę.
- Nie mam. - powiedziała.
- I nie przejmujesz się tym?
- I tak nie znalazłabym schronienia... - pokręciła głową. - Czemu się mną tak przejmujesz?
Wtedy zrozumiałam. Ona nie rozumiała życia. Kiedy byłam młodsza, miałam podobne odczucia. Jednak odmieniła mnie ta wataha. To tutaj znalazłam przyjaciół i rodzinę. Gdy patrzyłam na waderę, widziałam w niej dwie osoby: siebie i Anabelles. Miałam nadzieję, że znajdzie sobie tutaj dom, tak jak ja.
- Warto przejmować się każdym życiem. - skinęłam. - Chodź, zatrzymasz się u nas.
Postawiłam sobie też cel. Nauczę ją, co to życie...
<Chris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz