niedziela, 30 marca 2014

Od Madelyn "Jak dotarłam"

   Właśnie zmierzałam ku mojej jaskini gdy nagle zza drzewa wyleciała Klara - orlica pocztowa.Usiadła na moim grzbiecie i podała mi list zapieczętowany Królewską Pieczęcią. Otworzyłam go i zaczęłam czytać. Z treści wynikało że zostałam zesłana na zwiady na północne tereny Półwyspu Alcathal. Podobno tam przeniosło się wielu bandytów. Pisało również, że na tych terenach znajduje się Wataha Srebrzystego Nieba. Na początku nie wiedziałam co w tym takiego niezwykłego, ale kiedy doczytałam, że jest to wataha Sombry, od razu zmieniłam zdanie. Mogło im grozić olbrzymie niebezpieczeństwo. Szybko wróciłam do jaskini i zabrałam się za przygotowania do podróży. Trzeba było uzupełnić zapas ekwipunku. Poszłam do stajni gdzie znajdował się mój kucyk - Lennie. Zawsze towarzyszył mi w moich podróżach. Kucyk był bardzo młody, więc tylko czekał na nową wędrówkę. Szybko się nim zajęłam i wyprowadziłam go przed jaskinię. Spakowałam cały zapas żywności i potrzebnego ekwipunku. Założyłam kucowi derkę i zapięłam pas z tobołami. Sprawdziłam czy łuk nie ma żadnych uszkodzeń i czy strzały są wystarczająco ostre. Wszystko wydało mi się w porządku. Kiedy już byłam gotowa zasłoniłam jaskinię wielkim głazem. Złapałam uzdę Lennie'go do pyska i ruszyłam w podróż.
   Pogoda była znośna. Niebo było szare a temperatura wynosiła około 14 stopni. Na szczęście nie padał deszcz, ale wolałam ubrać swój szaro-zielony płaszcz. Niedługo miało się ściemniać więc starałam się dotrzeć jak najszybciej do najbliższej wioski. Po 2 godzinach dotarłam do Clarshining - małej wilczej wioski. Nie była to zwykła wioska.W tej wiosce mogły przebywać tylko wilki, a ludzie zaś nie widzieli jej. Znikała za każdym razem, gdy w promieniu 5 kilometrów pojawi się człowiek. Miasteczko tętniło życiem. To tutaj miałam zrobić zapasy żywności i zakupić dodatkowy ekwipunek. Zaraz znalazłam się na targu. W powietrzu unosił się zapach gotowanych potraw, tu i ówdzie było słychać głosy plotkujących przekupek. Rozkoszowałam się tym stanem, ponieważ już niedługo wyruszałam w długą podróż. Kiedy miałam już wszystko, kierowałam się ku bramie wyjściowej prowadzącej na północ. Ostatni raz spojrzałam na wioskę i ruszyłam wzdłuż szlaku. Kiedy było już całkiem ciemno zaczęłam szukać schronienia. Niestety, znalazłam tylko gęste krzaki. Lepsze to niż nic. Zrobiłam prowizoryczną wnękę w której miałam się położyć. Lennie'go puściłam luzem. Ten koń nie potrafił uciec. Kucyki zwiadowcze są bez reszty oddane swoim właścicielom i choćby był jego koniec nie opuści właściciela. Nie rozpalałam ognia by nie zdradzić swojej pozycji. Niedługo zapadłam w lekki sen.
   Budziłam się dość często. Każdy szmer mógł być błędem wroga. Na szczęście, jakoś dotrwałam do rana. Wraz ze wschodem słońca, opuściłam swoją kryjówkę w krzakach. Truchtem ruszyłam przed siebie. Wataha powinna znajdować się za Smoczą Łąką. Owszem, była droga okrężna, ale straciłabym na niej 4 dni. Postanowiłam niepostrzeżenie przejść przez łąkę. Lennie pobiegł środkiem łąki. Był maści bułanej, także na tle żółtawej trawy był niewidoczny. Ja zaś szłam lasem, z którym zlewał się mój płaszcz. Po 5 minutach byliśmy po drugiej stronie. Wbiegłam na wzgórze i zobaczyłam zamek który był otoczony stertą jaskiń. Wszędzie hasały wesołe wilki. Było słychać wesołe rozmowy i śmiech szczęśliwych wilków. Pomyślałam w duchu "To musi być wataha Sombry". Szłam szybkim krokiem, by jak najszybciej dojść do jej jaskini. Kiedy byłam już na środku polany, nagle wesołe głosy ucichły, a wszystkie spojrzenia stanęły na mojej osobie. Przywykłam do tego. Zwykłe wilki nie miały zielonego pojęcia na temat zwiadowców. Uważały nas za jakiś magów. Phi... bzdury ot co. Znalazłam najwyżej osadzoną jaskinię, z której widok sięgał na całą watahę. Zaraz wyszła z niej Sombra. Rozglądnęła się i zauważyła mnie. Zleciała szybko do parteru mówiąc:
    - Cześć Madelyn. Jak miło cię widzieć. Chodź do mojej jaskini.
    - Mi też miło cię widzieć. Mam bardzo ważne i zarazem złe wieści.
    - Chodź szybko. Wszystko opowiesz mi jak będziemy same.
   Objęła mnie skrzydłem i razem weszłyśmy do jaskini. Kiedy byłyśmy już w środku, zdjęłam kaptur, a mój kucyk poszedł skubać skalny mech. Sombra zapytała:
    - Co za złe wieści mi przynosisz?
    - Przysłał mnie korpus. Grozi wam wielkie niebezpieczeństwo. Zadomowiło się na waszych terenach wielu bandytów z sąsiedniego półwyspu. Zbierają żniwa w pobliskich watahach. Jest duże prawdopodobieństwo, że utworzą oni armię i podbiją nie tylko tą watahę, lecz też inne, a później wezmą się za stolicę. Mam tu trochę powęszyć i usuwać tych którzy stają przeciwko królowi.
    - To okropne!
    - Wiem. Korpus wskazał waszą watahę jako obrońcę całego królestwa.
    - Co?!
    - Niestety. Nie było mnie na poprzednim zjeździe.
    - Mamy zbyt małe siły. Mało zwiadowców, mało wojowników.
    - To nie problem. Podczas wojny przybędą posiłki. Ale to tutaj nastąpi najsilniejsze uderzenie.
    - Nie mogę narażać watahy.
    - Psia kość! Jakbym była na tym durnym zebraniu! Lecz jeśli zaczniemy tępić głównych złoczyńców, to wojna będzie się opóźniać. Ilu macie zwiadowców?
    - Yyy.. dwóch łącznie ze mną.
    - Ty sobie chyba żarty robisz. Poważnie?
    - No.
    - To roboty będzie od groma. Chwilowo będę musiała...
    - Spokojnie... Możesz być członkinią watahy. Postaram się, aby nikt nam nie przeszkadzał. Mam partnera, więc on chwilowo przejmie władzę, a ja i Kasumi będziemy ci pomagać. Musimy opóźnić tę wojnę jak tylko się da. Pod moją jaskinią jest pusta jaskinia. Możesz tam zamieszkać. Urządź ją sobie według swoich potrzeb. Kucyk chyba nie potrzebuje stajni.
    - Lennie, nie. On sobie poradzi, zresztą zawsze może wejść do mnie gdyby padało, albo było zimno.
    - Sprawa ustalona. Dziś odpocznij i zajmij się przygotowaniami. Jutro zajmiemy się całą sprawą.
    - Dobrze. To ja idę.
   Ukłoniłam się i odeszłam do mojej jaskini. Powiedziałam sobie w duchu "Jutro będzie ciężki dzień"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz