Siedziałem na plaży tak z 1h zanim i mnie zmorzył sen. Kiedy się obudziłem Anashelle była już na nogach. Słońce ledwo wystawało spoza horyzontu, powietrze było zimne, a chłodna bryza lekko muskała moją twarz.Moja dziewczyna stwierdziła, że musi iść skontaktować się z duchem siostry. Ale...W jej oczach było coś dziwnego...Sam nie wiem co...
Anashelle pożegnała się ze mną i odeszła w stronę Świątyni Śmierci. Poderwałem się z miejsca,chwyciłem Anashelle,okręciłem w moją stronę i pocałowałem delikatnie. Odwzajemniła pocałunek.
Kiedy każde z nas odeszło w swoją stronę, usłyszałem krzyk. Dobrze go rozpoznałem. Pędziłem jak szalony w jego stronę, kiedy ujrzałem Anashelle w szponach smoka. Ogarnęło mnie przerażenie.
- Novtrit - wysyczałem. Smok zaśmiał się.Znałem go dobrze. Był to przywódca całej bandy smoków. Wielki Novtrit de Dragon Blood.
- Wróciłem - zachichotał podle. - I porwałem tu sobie taką śliczną panienkę. - warknął, niebezpiecznie zbliżając pazury do jej szyi.
- Dlaczego to robisz!? - zapytałem ze złością. Zaśmiał się.
- Powiedzmy, że mam parę spraw do obgadania z waszą kochaną alfą.. - wbił pazury w szyję Anashelle. Jęknęła. Ogarnęła mnie złość. Moje ciało zaczęło wibrować błękitną otoczką. Smok zionął ogniem w moją stronę. Ogień zmienił się w parę podczas spotkania z wodą. Podniosłem się na ogromnej fali, zmiatając smoka. Chwyciłem Anashelle w ramiona. Oddychała ciężko, z szyi kapała jej krew. Novtrit pozbierał się i warknął:
- To jeszcze nie koniec!!!
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz