środa, 19 marca 2014

Od Kimm'iego CD

   Obudziłem się samotnie w jaskini. Wybiegłem na "poranny spacerek". Biegałem i biegałem gdy nagle postanowiłem odpocząć. Położyłem się i zdrzemnąłem. Obudziłem się. Byłem w jakiejś krystalicznie białej świątyni.
    - Halo?!
    -"HALO, Halo, halo..." - Usłyszałem. Nagle podleciał do mnie gigantyczny smok. Był zielony, a jego bursztynowe oczy dawały mocne odbicie światła.
    - Och Kimm. Widzę, że zastała pomyłka. Chciałem twego ojca. No cóż ale już jesteś więc porozmawiajmy.- Powiedział basem.
    - Kim jesteś? I skąd znasz mojego ojca, i mnie?! - Zasyczałem.
    - No Kimm, nie unoś się tak. Jestem Hexit. A ty mnie już znasz od lat. - Zaśmiał się.
    - HEXIT! - Wrzasnąłem. Zanim dotarłem do watahy żyłem w dużym lesie. Lesie podzielonym na zwierzęta i te kreatury, smoki.
    - Brawo! Pamiętasz! - Uśmiechnął się. Zmierzyłem go nienawistnym spojrzeniem. - A teraz pozwól, że coś powiem. W tej chwili mój bliski kolega a także przywódca rodu Smoków Śmierci, Novtrit, razem z innymi walczy z twoją wataszką. Ojojoj biedny Kimulek. Straciłeś rodzinę, stracisz watahę i partnerkę. Biedaczysko. - Wyśmiał mnie.
    - CO?! - Wrzasnąłem.
    - Spokojnie. Jeśli wyświadczysz mi jedną przysługę oddam spokój twojej kochanej "rodzince". Musisz pokazać smokom Święte Drzewo Natury.
    - Nigdy, Hexit. Chcesz wiedzieć gdzie coś jest? Pokaże ci gdzie jest twój zad, bo tak ci go skopię, że będziesz go miał przed pyskiem. - Zawarczałem.
    - Cięte słowa wilku. A teraz wybacz jeśli nie chcesz to zabiję ciebie i innych kudłaczy! - I znów ten śmiech. Wywołałem samozapłon. Wskoczyłem na smoka i poparzyłem. Wybiegłem ze świątyni. Poleciałem w stronę watahy. Wciąż byłem w samozapłonie. Zaatakowałem pierwsze z boku. Gdy ujrzałem lekki płomień zrozumiałem, iż to Sombra. Gdy dotarłem na miejsce wadera upadła. Przeskoczyłem tłum wilków i pognałem w jej stronę. Trzaskałem smoki pnączami jak batem, a te uciekały. Nie pozwoliłem im dostać się do reszty wilków.
    - Najbardziej wytrwali zostać ze mną reszta brać rannych i do jaskini. Shyning idź z nimi i ich ochraniaj, a potem wróć. - Wykrzyczałem. Była to potężna walka. Musiałem się zemścić. Hexit i inni jeszcze tego pożałują.
    - Kimm! - Usłyszałem krzyk.
    - Co jest Thalia?!
    - Biorę połowę i ruszamy bliżej jaskiń bo już się przedzierają!
    - Dobra! - Walczyliśmy długo. Każdy wilk miał zadanie. Nagle podbiegł do mnie Shyning.
    - Stary!
    - Co?! - Zapytałem patrząc na niego kątem oka po akurat dwa zbliżały się w moją stronę.
<Shayning?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz