środa, 26 marca 2014

Od Lionela

   Spojrzałem na swoje łapy i westchnąłem. Tyle hałasu, a to tylko dwa małe niekolorowe wilki. Co z tego, że to dzieci Sombry? Wbiłem pazury w ziemię i spojrzałem płonącym wzrokiem na wilczka. Chciałem zatopić mu kły w szyi...usłyszałem jego imię. Lizzy. Odwróciłem się i pobiegłem w przód.
   Nie mogłem się powstrzymać. Nie chciałem. Prawie wpadłem na jakieś drzewo. Lizzy to do jasnych diabłów imię damskie! Ale patrząc na tego, kto  nadał to imię mimowolnie parsknąłem. Kimm i Lizzy. Matka z córką. Szczerze mówiąc, to podzielałem poglądy Amy. Nagle wpadłem na nią. Wyglądała na zmęczoną i chorą. Ciągnęły się za nią łańcuchy. Nagle z jej oczu pociekła krew. Uśmiechnęła się przerażająco i z jej gardła wydobył się charkot, potem bulgot. Rzuciła się na mnie.
   Wstałem z ziemi i zacząłem się odsuwać w szybkim tempie do tyłu. W którymś momencie wpadłem na drzewo i nie mogłem się ruszyć. Uśmiechnęła się raz jeszcze i chciała do mnie podejść, ale kule na końcu łańcuchów uniemożliwiały jej to. Wyraz jej pyska zmienił się diametralnie. Teraz wyglądała jeszcze bardziej przerażająco. Ryknęła przeraźliwie i osunęła się martwa na ziemię.
   Uciekłem. A najgorsze jest to, że byłem daleko od Mrocznego Lasu. Było o moje główne zmartwienie, ale w głębi duszy nadal było to samo. Komplety bałagan i chaos. A tak poza tym, to chciałem mieć szczeniaki. Ale co, jeżeli Charlie nie będzie chciała mieć dzieci? Albo w ogóle mnie? A ja jej nawet jeszcze o rękę nie poprosiłem! Przyspieszyłem. Miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz