- Nie wiem... - mruknęłam. - Naprawdę nie wiem...
Zaczęłam się gubić w tym wszystkim. To się działo za szybko! Gdy zobaczyłam Jacka... To już nie był on. Jeszcze do tego wszystkiego Thalia. Musiała coś znaczyć! Proszę, niech Opues się nade mną zlituje i mi to wyjaśni... Zaczęłam chodzić wokoło. Kręciłam głową.
- Sombro, to się na pewno wyjaśni... - próbowała mnie pocieszyć Thalia. - Damy sobie radę...!
- A jeśli nie? - spytałam cicho. - Jeśli nie damy rady? Spójrz na nas, jesteśmy słabi.
- Nawet tak nie myśl! - krzyknęła wadera. - Nie możesz tak myśleć!
W moich oczach stanęły łzy. Cieszyłam się, że oni są ze mną. Musiałam w nas uwierzyć, przecież nadzieja umiera ostatnia. Powoli, przytuliłam oboje, przełknęłam gorycz i powiedziałam:
- Za dużo się przejmuję. Jack i smok już odlecieli... Pewnie po prostu potrzebuję partnera. - zaśmiałam się niepewnie. - Chodźmy już. Na razie nie myślmy o tym.
Rodzeństwo pokiwało głowami. Wyszliśmy z jaskini i ruszyliśmy do lasu, zapolować. Akurat trafiła nam się sarna. Uznaliśmy, że starczy nam na kilka dni, dlatego zakończyliśmy na ten czas. Ciągnęliśmy zwierzę do jaskini, gdy nagle coś w nas uderzyło...
<Shyning? Thalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz